Okoliczności powstania eposu "Pan Tadeusz, czyli Ostatni zajazd na Litwie" "Historia szlachecka z roku 1811 i 1812 we dwunastu księgach wierszem." autor przedstawił w "Epilogu". Utwór jest wyrazem tęsknoty Mickiewicza za krajem rodzinnym, który opuścił w 1824 roku oraz znakiem żałoby po klęsce powstania.
• 12 ksiąg oraz „Epilog”, z którego dowiadujemy się o genezie dzieła, • napisany regularnym trzynastozgłoskowcem, wierszem sylabotonicznym (jednakowa ilość sylab w wersach, powtarzający się układ sylab akcentowanych i nieakcentowanych), • różnorodność stylistyczna – drobiazgowe opisy szczegółu (tabakiera) i abstrakcyjne opisy mitologizujące przyrodę, dzięki czemu poznajemy Soplicowo z różnych perspektyw – patrząc niczym okiem kamery, która raz przybliża się, raz oddala, • nagromadzenie środków stylistycznych, głównie: epitetów, porównań, metafor, • liczne onomatopeje, aliteracje i instrumentacje brzmieniowe (dźwięki natury, koncerty), • personifikacja przyrody z jednej strony, animizacja ludzi z drugiej sprawiają, że granica między natura a światem spraw ludzkich zaciera się, • bogata aforystyka i dygresyjność eposu, • fragmenty nacechowane emocjami (spowiedź ks. Robaka) i ekspresyjne (gawędy Wojskiego), • komediowy schemat – połączenie tragizmu, komizmu i liryzmu. Jednym z mieszkańców Soplicowa był Jacek Soplica, późniejszy Ksiądz Robak. Jacek Soplica, niegdyś warchoł i hulaka, przeobraził się w działacza politycznego. Był emisariuszem. Bohater wstąpił do legionów, brał udział w walkach napoleońskich. Kilka razy odniósł w walkach rany. Jako Ksiądz Robak był cichy, skromny i pokorny.
KSIĘGA SZÓSTA. ZAŚCIANEK.[1] TREŚĆ. Piérwsze ruchy wojenne zajazdu — Wyprawa Protazego — Robak s Pa-nem Sędzią radzą o rzeczy publicznéj — Dalszy ciąg wyprawy Pro-tazego bezskutecznéj — Ustęp o konopiach — Zaścianek szla-checki Dobrzyn — Opisanie domostwa i osoby Maćka Do-brzyńskiego. Nieznacznie z wilgotnego wykradał się mroku Świt bez rumieńca; wiodąc dzień bez światła w oku. Dawno wszedł dzień, a jeszcze ledwie jest widomy. Mgła wisiała nad ziemią, jak strzecha ze słomy Nad ubogą Litwina chatką; w stronie wschodu Widać z bielszego nieco na niebie obwodu, Że słońce wstało, tędy ma sstąpić na ziemię, Lecz idzie nie wesoło i po drodze drzemie. Za przykładem niebieskim, wszystko się spóźniło Na ziemi; bydło późno na paszę ruszyło, I zdybało zające przy poźném śniadaniu; One zwykły do gajów wracać o świtaniu, Dziś okryte tumanem, te mokrzycę chrupią, Te jamki w roli kopiąc, parami się kupią, I na wolném powietrzu myślą użyć wczasu; Ale przed bydłem muszą powracać do lasu. I w lasach cisza. Ptaszek zbudzony nie śpiewa, Otrząsnął piérze z rosy, tuli się do drzewa, Głowę wciska w ramiona, oczy znowu mruży I czeka słońca. Kędyś u brzegów kałuży Klekce bocian; na kopach siedzą wrony zmokłe, Rozdziawiwszy się ciągną gawędy rozwlokłe, Obrzydłe gospodarzom jako wróżby słoty. Gospodarze już dawno wyszli do roboty. Już zaczęły żniwiarki swą piosnkę zwyczajną, Jak dzień słotny ponurą, tęskną, jednostajną, Tém smutniejszą że dźwięk jéj w mgłę bez echa wsiąka; Chrząsnęły sierpy w zbożu, ozwała się łąka, Rząd kosiarzy otawę siekących wciąż brząka, Pogwizdując piosenkę; s końcem każdéj zwrotki Stają, ostrzą żelczca i w takt kują w młotki. Ludzi we mgle nie widać, tylko sierpy, kosy, I pieśni brzmią, jak muzyk niewidzialnych głosy. W środku na snopie zboża Ekonom usiadłszy Nudzi się, kręci głową, roboty nie patrzy, Pogląda na gościniec, na drogi rosstajne, Kędy działy się jakieś rzeczy nadzwyczajne. Na gościńcu i drogach od samego ranka Panuje ruch niezwykły; stąd chłopska furmanka Skrzypi, lecąc jak poczta, stąd szlachecka bryka Czwałem tarkocze, drugą i trzecią spotyka: Z lewéj drogi posłaniec jak kuryer goni, S prawéj przebiegło w zawód kilkanaście koni, Wszyscy spieszą, ku różnym kierują się stronom: Co to ma znaczyć? Powstał ze snopa Ekonom. Chciał przypatrzyć się, spytać; długo stał nad drogą, Daremnie wołał, nie mógł zatrzymać nikogo, Ni poznać we mgle. Jezdni migają jak duchy, Tylko słychać raz po raz tentent kopyt głuchy, I co dziwniejsza jeszcze, szczękanie pałaszy: Bardzo to Ekonoma i cieszy i straszy. Bo choć na Litwie było naonczas spokojnie, Dawno już wieści głuche biegały o wojnie, O Francuzach, Dąbrowskim, o Napoleonie. Miałyżby wojnę wróżyć ci jezdzcy? te bronie?. Ekonom pobiegł wszystko Sędziemu powiedziéć, Spodziéwając się i sam czegoś się dowiedzieć. W Soplicowie domowi i goście po kłótni Wczorajszéj, wstali s siebie nieradzi i smutni. Próżno Wojszczanka damy na kabałę sprasza, Mężczyznom próżno karty dają do marjasza, Nie chcą bawić się ni grać, siedzą cicho w kątkach, Mężczyzni palą lulki, kobiéty przy prątkach; Nawet spią muchy. Wojski, rzuciwszy łopatkę, Znudzony ciszą, idzie pomiędzy czeladkę. Woli w kuchennéj słuchać ochmistrzyni krzyków, Groźb i razów kucharza, hałasu kuchcików; Aż go powoli wprawił w przyjemne marzenie, Ruch jednostajny rożnów kręcących pieczenie. Sędzia od rana pisał zamknąwszy się w izbie, Woźny od rana czekał pod oknem na przyzbie; Sędzia skończywszy pozew, Protazego wzywa, Skargę przeciw Hrabiemu głośno odczytywa: O skrzywdzenie honoru, zelżywe wyrazy, Zaś przeciw Gerwazemu o gwałty i razy; Obudwu o przechwałki, o koszta s powodu Processu, ciągnie w rejestr taktowy do grodu. Pozew dziś trzeba wręczyć ustnie, oczywisto, Nim zajdzie słońce. Woźny z miną uroczystą Wysiągnął słuch i rękę, skoro pozew zoczył; Stał poważnie, a radby z radości podskoczył. Na samą myśl processu czuł że się odmłodził: Wspomniał na dawne lata, gdy s pozwami chodził Po guzy ale razem po zapłaty hojne. Tak żołnierz, który strawił życie tocząc wojnę, A na starość w szpitalach spoczywa kaleki: Skoro usłyszy trąbę lub bęben daleki, Chwyta się z łoża, krzyczy przez sen: bij moskala! I na drewnianéj nodze skacze ze szpitala Tak prędko, że go ledwie może złowić młodzież. Protazy śpieszył włożyć swą woźnieńską odzież: Przecież żupana ani kontusza nie kładzie, One służą ku wielkiéj sądowéj paradzie; Na podróż ma strój inny: szerokie rajtuzy I kurtę, któréj poły podpięte na guzy Można zakasać albo spuścić na kolana; Czapka z uszami, sznurkiem u wierzchu związana, Wznosi się na pogodę, spuszcza się przed słotą. Tak ubrany wziął pałkę i ruszył piechotą, Bo woźni przed processem, jak szpiegi przed bojem, Muszą kryć się pod różną postacią i strojem. Dobrze zrobił Protazy że w drogę pospieszył, Bo niedługoby swoim pozwem się nacieszył. W Soplicowie zmieniano kampanii plany, Do Sędziego wpadł nagle Robak zadumany, I rzekł: Sędzio, to biéda nam s tą panią ciotką, S tą panią Telimeną kokietką i trzpiotką. Kiedy Zosia została dzieckiem w biédnym stanie, Jacek ją Telimenie dał na wychowanie, Słysząc że jest osoba dobra, świat znająca, A postrzegam że ona coś tu nam zamąca, Intryguje i pono Tadeuszka wabi; Śledzę ją; albo może bierze się do Hrabi, Może do obu razem: obmyślmy więc środki Jak się jéj pozbyć, bo stąd mogą urość plotki, Zły przykład i pomiędzy młokosami zwady, Które mogą pomieszać twe prawne układy. — — Układy? krzyknął Sędzia z niezwykłym zapałem, Z układów kwita, już je skończyłem, zerwałem. — A to co? przerwał Robak, gdzie rozum, gdzie głowa, Co tu mi Wasze bajasz, jaka burda nowa? — — Nie z méj winy, rzekł Sędzia, process to wyjaśni: Hrabia pyszałek, głupiec, był przyczyną waśni, I Gerwazy łotr; lecz to do Sądu należy. Szkoda żeś niebył, Księże, w zamku na wieczerzy, Poświadczyłbyś jak Hrabia srodze mnie obraził. — — Po coś Waść, krzyknął Robak, do tych ruin łaził, Wiesz jak zamku nie cierpię; odtąd moja noga Tam nie postanie. Znowu kłótnia! kara Boga! Jakże tam było? powiedz; trzeba tę rzecz zatrzeć, Już mię znudziło wreszcie na tyle głupstw patrzéć, Ważniejsze ja mam sprawy niż godzić pieniaczy, Ale jeszcze raz zgodzę — Zgodzić? Cóż to znaczy! A idźże mi Waść wreszcie s tą zgodą do licha! Przerwał Sędzia tupnąwszy nogą, patrzcie mnicha! Że go przyjmuję grzecznie, chce mnie za nos wodzić. Wiedź Wasze że Soplice nie zwykli się godzić; Gdy pozwą, muszą wygrać: nieraz w ich imieniu Trwał process aż wygrali w szóstém pokoleniu. Dosyć zrobiłem głupstwa s porady Waszeci Zwołując podkomorskie sądy po raz trzeci. Od dzisiaj niéma zgody, niema, niema, niema. (I krzycząc chodził, tupał nogami obiema,) Prócz tego za wczorajszy niegrzeczny uczynek Musi mnie deprekować, albo pojedynek! — — Ale Sędzio, cóż będzie jak się Jacek dowie? Wszak on umrze z rospaczy! Czyliż Soplicowie Nie narobili jeszcze w tym zamku dość złego! Bracie! wspominać nie chcę wypadku strasznego. Wiesz także że część gruntów od zamku dziedzica Zabrała i Soplicom dała Targowica. Jacek za grzech żałując, musiał był ślubować Pod absoluciją, dobra te restytuować. Wziął więc Zosię, Horeszków dziedziczkę ubogą, Hodować, wychowanie jéj opłacał drogo. Chciał ją Tadeuszkowi swojemu wyswatać, I tak dwa poróżnione domy znowu zbratać, I dziedziczce bez wstydu ustąpić grabierzy. — Lecz cóż to? krzyknął Sędzia, co do mnie należy? Ja się nie znałem, nawet nie widziałem z Jackiem; Ledwiem słyszał o jego życiu hajdamackiem, Siedząc wtenczas retorem w jezuickiéj szkole, Potém u wojewody służąc za pacholę. Dano mi dobra, wziąłem; kazał przyjąć Zosię, Przyjąłem, hodowałem, myślę o jéj losie: Dość mnie nudzi ta cała historya babia! A potém czegoż jeszcze wlazł mi tu ten Hrabia? Z jakiém prawem do zamku? Wszak wiész przyjacielu, On Horeszkom dziesiąta woda na kisielu![2] I ma mnie lżyć? a ja go zapraszać do zgody! — — Bracie! rzekł Ksiądz, ważne są do tego powody. Pamiętasz że Jacek chciał do wojska słać syna, Potém w Litwie zostawił: cóż w tém za przyczyna? Oto w domu Ojczyznie potrzebniejszy będzie. Słyszałeś pewnie o czém już gadają wszędzie, O czém ja wiadomostki przynosiłem nieraz: Teraz czas już powiedziéć wszystko, czas już teraz! Ważne rzeczy, mój bracie! Wojna tuż nad nami! Wojna o Polskę! bracie! Będziem Polakami! Wojna niechybna. Kiedy s poselstwem tajemném Tu biegłem, wojsk forpoczty już stały nad Niemnem; Napoleon już zbiéra armiję ogromną, Jakiéj człowiek nie widział i dzieje nie pomną; Obok Francuzów ciągnie polskie wojsko całe, Nasz Józef, nasz Dąbrowski, nasze orły białe! Już są w drodze, na piérwszy znak Napoleona Przejdą Niemen, i bracie! Ojczyzna wskrzeszona! — Sędzia słuchając, zwolna okulary składał, I wpatrując się mocno w Księdza, nic nie gadał, Westchnął głęboko, w oczach łzy się zakręciły.... Wreszcie porwał za szyję Księdza s całéj siły, — Mój Robaku! wołając, czy to tylko prawda? Mój Robaku! powtarzał, czy to tylko prawda? Ileż razy zwodzono! Pamiętasz? gadali: Napoleon już idzie! i my już czekali! Gadano: już w Koronie, już Prusaka pobił, Wkracza do nas! A on! co? Pokój w Tylży zrobił! Czy tylko prawda? Czy ty nie zwodzisz sam siebie? — — Prawda, zawołał Robak, jak Pan Bóg na niebie! — — Błogosławioneż niechaj będą usta, które To zwiastują, rzekł Sędzia, wznosząc ręce w górę. Nie pożałujesz twego poselstwa Robaku, Nie pożałuje klasztor; dwieście owiec z braku Daję na klasztor. Księże, tyś się wczoraj palił Do mojego kasztanka i gniadosza chwalił, Dziś, zaraz w tym kwestarskim wozie pójdą oba; Dziś proś mnie o co zechcesz, co ci się podoba, Nie odmówię! Lecz o tym interesie całym Z Hrabią, daj pokój; skrzywdził mnie, już zapozwałem, Czyż wypada? — Załamał ręce Ksiądz zdziwiony. Wlepiwszy oczy w Sędzię, ruszywszy ramiony, Rzekł: To gdy Napoleon wolność Litwie niesie, Gdy świat drży cały, to ty myślisz o processie? I jeszczeż po tém wszyskiém com tobie powiedział, Będziesz spokojnie, ręce założywszy, siedział, Gdy działać trzeba! — Działać? Cóż? Sędzia zapytał. — Jeszcześ, rzekł Robak, z oczu moich nie wyczytał? Jeszcze serce nic tobie nie gada? Ach bracie, Jeźli Soplicowskiéj krwi kroplę w żyłach macie, Uważ tylko: Francuzi uderzają s przodu? A gdyby s tyłu zrobić powstanie narodu? Co myślisz? Niechno Pogoń zarży, niech na Żmudzi Niedźwiedź ryknie! Ach gdyby jakie tysiąc ludzi, Gdyby choć pięćset s tyłu na Moskwę natarło, Powstanie jako pożar wkoło rozpostarło, Gdybyśmy my, nabrawszy Moskwie harmat, znaków, Zwycięscy szli powitać wybawców rodaków? Ciągniemy! Napoleon widząc nasze lance, Pyta co to za wojsko, my krzyczym: Powstańce Najjaśniejszy Cesarzu! Litwa ochotnicy! Pyta: pod czyją wodzą? — Sędziego Soplicy! Ach któżby potém pisnąć śmiał o Targowicy? Bracie, póki Ponarom stać, Niemnowi płynąć, Póty w Litwie Sopliców imieniowi słynąć, Wnuków, prawnuków będzie Jagiełłów stolica Wskazywać palcem, mówiąc: oto jest Soplica, S tych Sopliców co piérwsi zrobili powstanie! — A na to Sędzia: Mniejsza o ludzkie gadanie, Nigdy nie dbałem bardzo o pochwały świata, Bóg świadkiem żem niewinien grzechów mego brata, W politykę jam nigdy bardzo się niewdawał, Urzędując i orząc mojéj ziemi kawał: Lecz jestem szlachcic, radbym plamę rodu zmazać; Jestem Polak, dla kraju radbym coś dokazać, Choć duszę oddać. W szable nie byłem zbyt tęgi, Wszakże biérali ludzie i odemnie cięgi, Wié świat że w czasie polskich ostatnich sejmików Wyzwałem i zraniłem dwoch braci Buzwików, Którzy... Ale to mniejsza. Jakże Wasze myśli? Czy potrzeba żebyśmy zaraz w pole wyszli? Strzelców zebrać, rzecz łatwa; prochu mam dostatek, W plebanii u księdza jest kilka armatek, Przypominam iż Jankiel mówił iż u siebie Ma groty do lanc, że je mogę wziąć w potrzebie, Te groty przywiózł w pakach gotowych s Królewca Pod sekretem; weźmiem je, zaraz zrobim drzewca, Szabel nam nie zabraknie, szlachta na koń wsiędzie, Ja s synowcem na czele, i? — jakoś to będzie! — — O polska krwi! Zawołał Bernardyn wzruszony, Z otwartemi skoczywszy na Sędzię ramiony, Prawe dziécię Sopliców! Tobie Bóg przeznacza, Oczyścić grzechy brata twojego tułacza; Zawszem ciebie szanował, ale od téj chwili Kocham cię jak gdybyśmy bracią sobie byli. Przygotujemy wszystko, lecz wyjść nie czas jeszcze, Ja sam wyznaczę miejsce i czas wam obwieszczę. Wiém że car wysłał gońców do Napoleona Prosić o pokój; wojna nie jest ogłoszona; Lecz książe Józef słyszał od pana Biniona, Francuza co należy do cesarskiéj rady, Że się na niczém skończą wszystkie te układy, Że będzie wojna. Książe wysłał mnie na zwiady, Z roskazem żeby byli Litwini gotowi Dowieść przychodzącemu Napoleonowi, Że chcą złączyć się znowu s siostrą swą, Koroną, I żądają ażeby Polskę przywrócono. Tymczasem bracie s Hrabią trzeba przyjść do zgody; Jestto dziwak, fantastyk trochę, ale młody, Poczciwy, dobry Polak; potrzebny nam taki, W rewolucyach bardzo potrzebne dziwaki, Wiém z doświadczenia; nawet głupi się przydadzą Byle tylko poczciwi i pod mądrych władzą. Hrabia pan, ma u szlachty wielkie zachowanie, Cały powiat ruszy się jeźli on powstanie; Znając jego majątek każdy szlachcic powie, Musi to być rzecz pewna gdy z nią są panowie. Biegę do niego zaraz. — Niech się pierwszy zgłosi, Rzekł Sędzia, niech przyjedzie tu, niech mnie przeprosi, Wszak jestem starszy wiekiem, jestem na urzędzie! Co się tyczé processu sąd arbitrów będzie... Bernardyn trzasnął drzwiami. — No, szczęśliwa droga, Rzekł Sędzia. Ksiądz wpadł w powóz stojący u proga, Tnie biczem konie, łechce lejcami po bokach; Furknęła kałamaszka, ginie w mgły obłokach, Tylko kiedy niekiedy kaptur mnicha bury Wznosi się nad tumany, jako sęp nad chmury. Woźny już dawniéj wyszedł ku domowi Hrabi. Jak lis bywalec, gdy go woń słoniny wabi, Bieży ku niéj a strzelców zna fortele skryte, Bieży, staje, przysiada coraz, wznosi kitę I wiatr nią jak wachlarzem ku swym nozdrzom tuli, Pyta wiatru czy strzelcy jadła nie zatruli: Protazy zeszedł z drogi, i wzdłuż sianożęci Krąży około domu; pałkę w ręku kręci, Udaje że obaczył kędyś bydło w szkodzie, Tak zręcznie lawirując stanął przy ogrodzie; Schylił się, bieży, rzekłbyś iż derkacza tropi, Aż nagle skoczył przez płot i wpadł do konopi. W téj zielonéj, pachnącéj i gęstéj krzewinie, Koło domu, jest pewny przytułek zwierzynie I ludziom. Nieraz zając zdybany w kapuście, Skacze skryć się w konopiach bespieczniéj niż w chruście, Bo go dla gęstwi ziela ani chart nie zgoni, Ani ogar wywietrzy dla zbyt tęgiéj woni. W konopiach człowiek dworski, uchodząc kańczuka Lub pięści, siedzi cicho aż się pan wyfuka. I nawet często zbiegli od rekruta chłopi Gdy ich rząd śledzi w lasach, siedzą śród konopi. I stądto w czasie bitew, zajazdów, tradowań, Obie strony nie szczędzą wielkich usiłowań Ażeby stanowisko zająć konopiane, Które s przodu ciągnie się aż pod dworską ścianę, A s tyłu pospolicie stykając się s chmielem, Kryie attak i odwrót przed nieprzyjacielem. Protazy, choć człek śmiały, uczuł nieco strachu: Bo przypomniał s samego rośliny zapachu Różne swoje dawniejsze woźnieńskie przypadki. Jedne po drugich, biorąc konopie za świadki: Jako raz zapozwany szlachcic s Telsz Dzindolet, Roskazał mu, oparłszy o piersi pistolet, Wleść pod stół i ów pozew psim głosem odszczekać, Że Woźny musiał co tchu w konopie uciekać. Jak poźniéj Wołodkowicz, pan dumny, zuchwały,[3] Co rospędzał sejmiki, gwałcił trybunały, Przyjąwszy urzędowy pozew, zdarł na szuki, I postawiwszy przy drzwiach s kijami hajduki, Sam nad Woźnego głową trzymał goły rapiér, Krzycząc: albo cię zetnę, albo zjédz twój papiér; Woźny niby jeść zaczął jak człowiek rostropny, Aż skradłszy się do okna wpadł w ogród konopny. Wprawdzie już wtenczas w Litwie nie było zwyczajem Opędzać się od pozwów szablą lub nahajem, I ledwie Woźny czasem usłyszał łajanie: Ale Protazy o téj obyczajów zmianie Wiedzieć nie mógł, bo dawno już pozwów nie naszał. Choć zawsze gotów, choć się Sędziemu sam wpraszał, Sędzia dotąd, przez winny wzgląd na lata stare, Odmawiał jego prośbom; dziś przyjął ofiarę Dla naglącéj potrzeby. Woźny patrzy, czuwa — Cicho wszędzie — w konopie zwolna ręce wsuwa, I roschylając gęstwę badylów, w jarzynie Jako rybak pod wodą nurkujący płynie: Wzniósł głowę — cicho wszędzie — do okien się skrada — Cicho wszędzie — przez okna głąb' pałacu bada — Pusto wszędzie — Na ganek wchodzi nie bez strachu, Odmyka klamkę — pusto jak w zaklętym gmachu; Dobywa pozew, czyta głośno oświadczenie. A wtém usłyszał turkot, uczuł serca drżenie, Chciał uciec; gdy ode drzwi zaszła mu osoba — Szczęściem znajoma! Robak! Zdziwili się oba. Widno że Hrabia kędyś ruszył s całym dworem, I bardzo spieszył, bo drzwi zostawił otworem. Widać że się uzbrajał; leżały dwórurki I sztucce na podłodze, daléj sztenfle, kurki, I narzędzia ślósarskie któremi rynsztunki Poprawiano: proch, papiér; robiono ładunki. Czy Hrabia s całym dworem wyjechał na łowy? Ale po coż broń ręczna? Tu szabla bez głowy Zardzewiała, tam leży szpada bez temlaku: Zapewne wybiérano oręż s tego braku, I poruszono nawet stare broni składy. Robak obejrzał pilnie rusznice i szpady, A potém do folwarku wybrał się na zwiady, Szukając sług żeby się rospytał o Hrabię; W pustym folwarku ledwie wynalazł dwie babie, Od których słyszy że pan i dworska drużyna Ruszyli tłumnie, zbrojnie, drogą do Dobrzyna. Słynie szeroko w Litwie Dobrzyński Zaścianek Męstwem swoich szlachciców, pięknością szlachcianek. Niegdyś możny i ludny; bo gdy król Jan trzeci Obwołał pospolite ruszenie przez wici[4], Chorąży wojewodztwa, s samego Dobrzyna Przywiódł mu sześćset zbrojnéj szlachty. Dziś rodzina Zmniejszona, zubożała; dawniéj w pańskich dworach, Lub wojsku, na zajazdach, sejmikowych zborach Zwykli byli Dobrzyńscy żyć o łatwym chlebie. Teraz zmuszeni sami pracować na siebie Jako zaciężne chłopstwo! tylko że siermięgi Nie noszą, lecz kapoty białe w czarne pręgi, A w niedzielę kontusze. Strój także szlachcianek Najuboższych różni się od chłopskich katanek: Zwykle chodzą w drylichach albo perkaliczkach, Bydło pasą nie w łapciach s kory, lecz w trzewiczkach, I żną zboże a nawet przędą w rękawiczkach. Różnili się Dobrzyńscy między Litwą bracią Językiem swoim, tudzież wzrostem i postacią. Czysta krew Lacka, wszyscy mieli czarne włosy, Wysokie czoła, czarne oczy, orle nosy; Z Dobrzyńskiéj ziemi ród swój starożytny wiedli. A choć od lat czterystu na Litwie osiedli, Zachowali mazurską mowę i zwyczaje. Jeźli który z nich dziecku imie na chrzcie daje, Zawsze zwykł za patrona brać Koronijasza, Swiętego Bartłomieja albo Matyasza. Tak syn Macieja zawzdy zwał się Bartłomiejem, A znowu Bartłomieja syn zwał się Maciejem; Kobiéty wszystkie chrzczono Kachny lub Maryny. By rozeznać się wpośród takiéj mieszaniny, Brali różne przydomki od jakiéj zalety Lub wady, tak mężczyzni jako i kobiety. Mężczyznom czasem kilka dawano przydomków, Na znak pogardy albo szacunku spółziomków; Czasem jedenże szlachcic inaczéj w Dobrzynie, A pod inném nazwiskiem u sąsiadów słynie. Dobrzyńskich naśladując inna szlachta bliska Brała również przydomki, zwane imioniska.[5] Teraz ich każda prawie używa rodzina, A rzadki wié iż mają początek z Dobrzyna, I były tam potrzebne; kiedy w reszcie kraju Głupiém naśladownictwem weszły do zwyczaju. Więc Matyasz Dobrzyński, który stał na czele Całéj rodziny, zwan był Kurkiem na kościele. Potém s siedemset dziewięć-dziesiąt czwartym rokiem, Odmieniwszy przydomek ochrzcił się Zabokiem; Toż Królikiem Dobrzyńscy mianują go sami, A Litwini nazwali Maćkiem nad Maćkami. Jak on nad Dobrzyńskimi, dom jego nad siołem Panował, stojąc między karczmą i kościołem. Widać rzadko zwiédzany, mieszka w nim hołota, Bo brama sterczy bez wrot, ogrody bez płota, Nie zasiane, na grzędach już porosły brzozki: Przecież ten folwark zdał się być stolicą wioski, Iż kształtniejszy od innych chat, bardziéj rozległy, I prawą stronę gdzie jest świetlica miał s cegły. Obok lamus, spichrz, gumno obora i stajnie, Wszystko w kupie, jak bywa u szlachty zwyczajnie; Wszystko nadzwyczaj stare, zgniłe; domu dachy Swiéciły się jak gdyby od zielonéj blachy Od mchu i trawy, która buja jak na łące. Po strzechach gumien, niby ogrody wiszące, Różnych roslin, pokrzywa i krokos czerwony, Zółta dziewanna, szczyru barwiste ogony, Gniazda ptastwa różnego, w strychach gołębniki, W oknach gniazda jaskółcze, u progu króliki Białe skaczą i ryją w niedeptanéj darni. Słowem dwór nakształt klatki albo królikarni. A dawniéj był obronny! Pełno wszędzie śladow, Że wielkich i że częstych doznawał napadów. Pod bramą dotąd w trawie, jak dziecięca głowa, Wielka, leżała kula żelazna działowa Od czasów szwedzkich: niegdyś skrzydło wrót otwarte Bywało o tę kulę jak o głaz oparte. Na dziedzińcu spomiędzy piołunu i chwastu Wznoszą sie stare szczęty krzyżow kilkunastu, Na ziemi nieświęconéj; znak że tu chowano Poległych śmiercią nagłą i niespodziéwaną. Ktoby uważał z bliska lamus, spichrz i chatę, Ujrzy ściany od ziemi do szczytu pstrokate Niby rojem owadów czarnych; w każdéj plamie Siedzi we środku kula jak czmiel w ziemnéj jamie. U drzwi domostwa wszystkie klhaki, ćwieki, haki, Albo ucięte, albo noszą szabel znaki: Pewnie tu probowano hartu Zygmuntówek, Któremi można śmiało ćwieki obciąć z główek, Lub hak przerżnąć, w brzeszczocie nie zrobiwszy szczerby. Nade drzwiami, Dobrzyńskich widne były herby; Lecz armaturę, sérów zasłoniły pułki, I zasklepiły gęsto gniazdami jaskółki. Wewnątrz samego domu, w stajni i wozowni, Pełno znajdziesz rynsztunków jak w staréj zbrojowni. Pod dachem wiszą cztéry ogromne szyszaki, Ozdoby czół marsowych: dziś Wenery ptaki Gołębie w nich gruchając karmią swe pisklęta. W stajni kolczuga wielka nad żłobem rospięta I pierścieniasty pancerz służą za drabinę, W którą chłopiec zarzuca źrebcom dzięcielinę. W kuchni kilka rapiérów kucharka bezbożna Odhartowała, kładąc je w piec zamiast rożna; Buńczukiem, łupem z Wiednia, otrzepywa żarna: Słowem wygnała Marsa Ceres gospodarna, I panuje s Pomoną, Florą, i Wertumnem Nad Dobrzyńskiego domem, stodołą i gumnem. Ale dziś muszą znowu ustąpić Boginie: Mars powraca. O świcie zjawił się w Dobrzynie Konny posłaniec; biega od chaty do chaty, Budzi jak na pańszczyznę; wstają szlachta braty, Napełniają się ciżbą zaścianku ulice, Słychać krzyk w karczmie, widać w plebanji świce; Biegą; jeden drugiego pyta co to znaczy, Starzy składają radę, młódź konie kulbaczy, Kobiety zatrzymują, chłopcy się szamocą, Rwą się biédz, bić się, ale nie wiedzą s kim, o co! Muszą chcąc niechcąc zostać. W mieszkaniu plebana Trwa rada długa, tłumna, strasznie zamieszana, Aż nie mogąc zdań zgodzić, nakoniec stanowi Przełożyć całą sprawę Ojcu Maciejowi. Siedmdziesiąt dwa lat liczył Maciéj, starzec dziarski, Niskiego wzrostu, dawny Konfederat Barski. Pamiętają i swoi i nieprzyjaciele Jego damaskowaną krzywą karabelę, Którą piki i sztyki rzezał nakształt sieczki, I któréj żartem skromne dał imie rózeczki. S konfederata stał się stronnikiem królewskim, I trzymał s Tyzenhauzem Podskarbim litewskim; Lecz gdy król w Targowicy przyjął uczestnictwo, Maciéj opuścił znowu królewskie stronnictwo. I stądto że przechodził partyj tak wiele, Nazywany był dawniéj Kurkiem na kościele, Że jak kurek za wiatrem chorągiewkę zwracał. Przyczynę zmian tak częstych napróżnobyś macał: Może Maciéj zbyt wojnę lubił, zwyciężony W jednéj stronie, znów bitwy szukał z drugiéj strony? Może bystry polityk duch czasu zbadywał, I tam szedł gdzie Ojczyzny dobro upatrywał? Kto wié! to pewna że go nigdy nie uwiodły Ani chęć osobistéj chwały, ni zysk podły, I że nigdy z moskiewską partyą nie trzymał; Na sam widok Moskala pienił się i zżymał. By nie spotkać Moskala po kraju zaborze, Siedział w domu jak niedźwiedź gdy ssie łapę w borze. Ostatni raz wojował poszedłszy z Ogińskim Do Wilna, gdzie służyli oba pod Jasińskim, I tam z rózeczką cudów dokazał odwagi. Wiadomo że sam jeden skoczył z wałów Pragi Bronić pana Pocieja[6], który odbieżany Na placu boju, dostał dwadzieścia trzy rany. Myślano długo w Litwie że obu zabito, Wrócili oba, każdy pokłóty jak sito. Pan Pociej, zacny człowiek, chciał zaraz po wojnie Obrońcę Dobrzyńskiego wynagrodzić hojnie, Dawał mu folwark pięciu dymów w dożywocie, I wyznaczył mu rocznie tysiąc złotych w złocie. Lecz Dobrzyński odpisał: niech Pociej Macieja A nie Maciéj Pocieja ma za dobrodzieja. Odmówił więc folwarku i nieprzyjął płacy; Sam wróciwszy do domu, żył z własnéj rąk pracy, Sprawując ule dla pszczół, lekarstwa dla bydła, Szląc na targ kuropatwy które łowił w sidła, I polując na zwierza. Było dość w Dobrzynie Starych ludzi rostropnych, którzy po łacinie Umieli, i w Palestrze ćwiczyli się z młodu; Było dość majętniejszych; a s całego rodu Maciek prostak ubogi był najwięcéj czczony, Nie tylko jako rębacz rózeczką wsławiony, Lecz jako człek mądrego i pewnego zdania, Znający dzieje kraju, rodziny podania, Zarówno świadom prawa jak i gospodarstwa. Wiedział także sekreta strzelców i lekarstwa, Przyznawano mu nawet (czemu pleban przeczy) Wiadomość nadzwyczajnych i nadludzkich rzeczy. To pewna że powietrza zmiany zna dokładnie, I częściéj niż kalendarz gospodarski zgadnie. Nie dziw tedy że czy to siejbę rozpoczynać, Czy wiciny wyprawiać, czy zboże zażynać, Czy processować, czyli zawierać układy, Nie działo się w Dobrzynie nic bez Maćka rady. Wpływu takiego starzec bynajmniéj nie szukał, Owszem chciał się go pozbyć, klientów swych fukał, I najczęściéj wypychał milczkiem za drzwi domu, Rady rzadko udzielał i nielada komu, Ledwie w niezmiernie ważnych sporach lub umowach Pytany wyrzekł zdanie i w niewielu słowach. Myślano że dzisiejszéj podejmie się sprawy I stanie swą osobą na czele wyprawy; Bo bijatykę lubił niezmiernie za młodu, I był nieprzyjacielem moskiewskiego rodu. Właśnie staruszek chodził po samotnym dworze Nucąc piosenkę Kiedy ranne wstają zorze, Rad że się wypogadza; mgła nie szła do góry, Jak się dziać zwykło kiedy zbierają się chmury, Ale coraz spadała; wiatr rozwinął dłonie I mgłę muskał, wygładzał, rozscielał na błonie, Tymczasem słonko z góry tysiącem promieni Tło przetyka, posrébrza, wyzłaca, rumieni. Jak para mistrzów w Słucku lity pas wyrabia, Dziewica siedząc w dole krośny ujedwabia I tło ręką wygładza, tymczasem tkacz z góry Zrzuca jéj nitki srébra, złota i purpury, Tworząc barwy i kwiaty: tak dziś ziemię całą Wiatr tumanami osnuł a słońce dzierżgało. Maciéj ogrzał się słońcem, zakończył pacierze, I już się do swojego gospodarstwa bierze. Wyniósł traw, liścia; usiadł przed domem i świsnął: Na ten świst rój królików s pod ziemi wytrysnął. Jako narcyzy nagle wykwitłe nad trawę, Bielą się długie słuchy; pod niemi jaskrawe Przeświecają się oczki, jak krwawe rubiny Gęsto wszyte w aksamit zielonéj darniny. Już króliki na łapkach stają, każdy słucha, Patrzy, nakoniec cała trzódka białopucha Bieży do starca liśćmi kapusty znęcona, Do nóg mu, na kolana skacze, na ramiona; On sam biały jak królik lubi ich gromadzić W koło siebie i ręką ciepły ich puch gładzić, A drugą ręką s czapki proso w trawę miota Dla wróblów, spada z dachów krzykliwa chołota. Gdy się staruszek bawił widokiem biesiady, Nagle króliki znikły w ziemi, a gromady Wróblów na dach uciekły przed gośćmi nowymi Którzy szli do folwarku krokami prędkiemi. Bylito s plebanii przez szlachty gromadę Posłowie wyprawieni do Maćka po radę. Zdala witając starca niskiemi ukłony Rzekli « Niech będzie Jezus Chrystus pochwalony » — — « Na wieki wieków, amen » starzec odpowiedział, A gdy się o ważności poselstwa dowiedział, Prosi do chaty; weszli, zasiadają ławę. Pierwszy s posłów stał w środku i jął zdawać sprawę. Tymczasem szlachty coraz gęściéj przybywało. Dobrzyńscy prawie wszyscy; sąsiadów nie mało Z okolicznych zaścianków, zbrojni i bezbronni, W kałamaszkach i bryczkach, i piesi i konni, Stawią wozy, podjezdki do brzezinek wiążą, Ciekawi skutku narad koło domu krążą: Już izbę napełnili, kupią się do sieni; Inni słuchają, w okna głowami wciśnieni.
Pan Tadeusz, czyli Ostatni zajazd na Litwie. Historia szlachecka z roku 1811 i 1812 we dwunastu księgach wierszem. 2. Litwie w dworku Soplicowie . 3. a) obyczajowy- spór o zamek b) miłosny- zauroczenie Tadeusza Telimeną, miłość do Zosi c) narodowowyzwleńczy- działanie ks. Robaka który przywoływał do powstania na Litwie Bohaterowie: Drodzy zebrani, To jest temat, w którym znajdziesz odpowiedź na wskazówkę Ksiądz z Pana Tadeusza dla gry Krzyżówki wyspy . Najpierw pojawił się Wyspa 8 Poziom 6 Hasło 4 i mogą być dostępne w ramach innych zagadek. Ta gra jest doskonała, jest bardzo dobrze zaprojektowana i kiedy ją sfinalizowaliśmy, dzielimy się wszystkimi odpowiedziami na temat tej gry. Więc o innych odpowiedziach z gry Krzyżówki wyspy, będą aktualne podczas gry. Odpowiedzi na wszystkie wskazówki będą dla Ciebie dostępne, a jeśli masz jakiś komentarz, chętnie go rozważę w przyszłych aktualizacjach. Odpowiedź to : ROBAK Pamiętaj, że zawsze będę wspominał główny temat gry : Krzyżówki wyspy Odpowiedzi, link do aktualnego poziomu : Wyspa 8 Poziom 6 Hasło 4 Krzyżówki wyspy i link do następnej wskazówki Krzyżówki wyspy Brak szacunku do drugiej osoby. oraz link do następnej wskazówki: możesz chcieć poznać treść pobliskich tematów, aby linki te poinformowały Cię o tym! Prosze podziel sie z nami swoja opinia. Zawsze są mile widziane. Czy zastanawiałeś się więc nad zostawieniem komentarza, poprawieniem błędu lub dodaniem dodatkowej wartości do tematu? Zamieniam się w słuch…. This website uses cookies to improve your experience. We'll assume you're ok with this, but you can opt-out if you wish. Cookie settingsACCEPT Kontynuacja sporu Rejenta i Asesora rozgrywa się podczas polowania na niedźwiedzia. Obydwaj są pewni, że to do nich należy strzał, który powalił zwierzę. Asesor przechwala się swą fuzją, którą otrzymał od księcia Sanguszki (Sanguszówka), zaś Rejent mówi o zaletach pochodzącej z Londynu Sagalasówki. Wojski zgodził się, by
Księga I. Gospodarstwo Księga ta rozpoczyna się inwokacją: "Litwo, Ojczyzno moja...". Tadeusz po długiej nieobecności przybywa do rodzinnego domu. Kieruje się do swego dawnego pokoju, ale ze zdziwieniem stwierdza, że komnata ta jest przez kogoś zamieszkiwana. Przez okno panicz dostrzega młodą dziewczynę, która podlewa w ogródku kwiaty. Po chwili panienka wchodzi do pokoju, ale zobaczywszy Tadeusza ucieka. Młodzieniec wita się z Wojskim, który opowiada o aktualnych wydarzeniach, zwłaszcza o sporze, jaki zaistniał pomiędzy Hrąbią a Sędzią. Spór dotyczy starego zamku spuścizny Horeszków. Trwają przygotowania do uczty, w czasie której ma nastąpić zakończenie sporu. Wojski prowadzi Tadeusza w stronę lasu i opowiada historię rodu Horeszków. Następnie młodzieniec wita się z Sędzią. W tym czasie Protazy przenosi stoły z dworu do ruin zamku. Rozpoczyna się uczta do której zasiadają domownicy i liczni goście. Obok Tadeusza pozostaje jednak wolne miejsce. Sędzia - nawiązując do dziwnego roztargnienia młodzieńca - rozwodzi się nad grzecznością. Po nim zaś głos zabiera Podkomorzy, krytykując bezmyślne naśladowanie francuskiej mody i obyczajów. Stwierdza przy tym, że młodzież wyjeżdża do Francji także po to, aby przyłączyć się do Napoleona i walczyć u jego boku o wolną Polskę. Do sali wchodzi Telimena, zajmuje miejsce obok Tadeusza i zaczyna go kokietować. Mówi o książkach i sztuce oraz skarży się na nudę wiejskiego życia. Tadeusz uważa ją za dziewczynę spotkaną uprzednio przelotnie w dworku i z tego powodu nie pozostaje w zalotach dłużny. W tym czasie Rejent z Asesorem wszczynają spór dotyczący zalet Kusego i Sokoła - psów myśliwskich. Obaj zwracają się w końcu do Wojskiego z prośbą o rozstrzygnięcie, ale ten odmawia stwierdzając, że polowanie na zające uwłacza jego godności i dlatego nie będzie się zajmował tak błahym nieporozumieniem. Uczta dobiega końca, biesiadnicy rozchodzą się. Poeta wspomina w tym miejscu o tworzeniu się we Włoszech legionów polskich oraz o powstawaniu Księstwa Warszawskiego. W związku z tymi wydarzeniami na Litwę przedostają się liczni emisariusze. Jednym z nich ma być ksiądz Robak - bernardyn, którego wygląd i zachowanie świadczą o jego żołnierskiej przeszłości, a który kwestuje po dworach szlacheckich i okolicznych karczmach. Księga II. Zamek Dla rozstrzygnięcia sporu o Kusego i Sokoła, Sędzia organizuje polowanie na zająca. Hrabia jedzie do zamku, gdzie Gerwazy opowiada mu historię Stolnika - ostatniego członka rodu Horeszków. W córce Stolnika zakochał się niegdyś znany awanturnik - Jacek Soplica. Po pewnym jednak czasie podano mu czarną polewkę, co oznaczało, że został odprawiony. W odpowiedzi na to sprowadził na zamek Moskali, a podczas walki zastrzelił Horeszkę. Od tego momentu Gerwazy poprzysiągł Soplicom zemstę i zwalczał ich na każdym kroku. Wreszcie z rodu tego pozostał przy życiu tylko jeden mąż - Sędzia. Tymczasem odbyło się wspomniane polowanie, jednak nie doprowadziło do rozstrzygnięcia sporu, gdyż zając wymknął się obu psom. Hrabia powraca do dworu. W ogrodzie spostrzega młodą dziewczynę i wpada w zachwyt nad jej wdziękami. Zapatrzenie to przerywa ksiądz Robak. W czasie wystawnego śniadania uczestnicy polowania biesiadują w dwóch izbach. W jednej z nich starszyzna rozmawia o nowościach gospodarskich, carskich zarządzeniach i pogłoskach dotyczących wojny. W drugiej izbie Asesor i Rejent prowadzą nadal spór, który zostaje przerwany ostrą interwencją księdza Robaka. Telimena flirtuje z Tadeuszem, opowiada mu o swym życiu i sukcesach towarzyskich osiągniętych w Petersburgu. Między innymi opowiada historię, jak Wielki Łowczy Dworu, Kozodusin, za zagryzienie jej ulubionego pieska przez charty należące do pewnego urzędnika, wtrącił owego urzędnika do więzienia. Wojski tymczasem poluje na muchy. Krytykuje równocześnie kłótnię toczącą się pomiędzy Asesorem i Rejentem, którzy dają w ten sposób zły przykład młodzieży. Stwierdza też, że w obecnych czasach polowania są jedynym celem życia szlachty. Proponuje adwersarzom zakład. Obaj przeciwnicy zgadzają się: Rejent stawia na swego psa konia z rzędem, natomiast Asesor na swego - złote obroże i smycz. Znudzona tym wszystkim Telimena proponuje spacer po lesie połączony z grzybobraniem. Tadeusz podąża za nią, natomiast Sędzia ogłasza konkurs: ten z mężczyzn, który znajdzie najwspanialszego rydza, będzie mógł usiąść do stołu przy wybranej przez siebie - najładniejszej jego zdaniem - pannie. Księga III. Umizgi Hrabia wracając z lasu spogląda w stronę sadu i dostrzega piękną, nieznajomą dziewczynę, która siedzi tam wraz z gromadką dzieci. Zwabiony jej urodą wkrada się do sadu przez dziurę w parkanie i podkrada się do niej. Zachwycony pięknem panny wyobraża ją sobie jako tajemnicze bóstwo, a następnie próbuje nawiązać z nią rozmowę. Dziewczyna jednak odchodzi, Hrabia zaś dołącza do uczestników grzybobrania. Telimena zmierza do ustronnego miejsca zwanego przez nią "świątynią dumania". Za nią skrada się Tadeusz. Wyprzedza go jednak Sędzia i zwierza się Telimenie. Zamierza on swój majątek pozostawić bratankowi, synowi Jacka Soplicy. Niewiasta krytykuje Sędziego za to że chce pozostawić Tadeusza na wsi i proponuje, aby stryj wysłał młodzieńca do Warszawy lub Petersburga, gdzie mógłby on zrobić karierę. Sędzia jednak odpowiada, że losem Tadeusza kieruje jego ojciec za pośrednictwem księdza Robaka, bernardyn natomiast chce, aby młodzieniec poślubił Zosię. Telimena odmawia w imieniu swej wychowanicy twierdząc jednocześnie, że Tadeuszowi należy pozostawić swobodę wyboru. W tym czasie Hrabia obserwuje Telimenę przez lornetkę i rysuje jej portret. Po odejściu Sędziego zbliża się i pokazuje damie swoje dzieło. Rozmawiając o malarstwie i sztuce Telimena oświadcza, że na obrazach należy zamieszczać tło krajobrazu włoskiego. Przysłuchujący się rozmowie Tadeusz oponuje i zwraca uwagę, że najpiękniejszy jest ojczysty krajobraz puszczy litewskiej i polskiego nieba. Później Telimena wsuwa w rękę Tadeusza klucz od swego pokoju i liścik. Grzybobranie kończy się i wszyscy udają się na posiłek. Biesiadę przerywa gajowy, który oznajmia, że w lesie pojawił się niedźwiedź. Sędzia zarządza polowanie, a prowadzenie łowów powierza Wojskiemu. Księga IV. Dyplomatyka o łowy W Soplicowie trwają przygotowania do polowania. Tadeusz nieco zaspał, budzi go Zosia. Młodzieniec szybko ubiera się i próbuje dogonić myśliwych, którzy mieli się zebrać przy dwóch karczmach. Pierwsza z nich - stara - należy do Horeszków, natomiast druga - do Sopliców, obie zaś dzierżawi Żyd Jankiel. W starej karczmie siedzi ksiądz Robak wraz z drobną szlachtą i chłopami. Posługując się złotą tabakierą zawierającą wyborną częstochowską tabakę, nakłania słuchaczy do opowiedzenia się za Napoleonem, namawiając równocześnie, aby nie czekali biernie na przybycie cesarza i wyzwolenie Litwy przez jego wojska. Przez okno bernardyn dostrzega pędzącego na koniu Tadeusza i natychmiast opuszcza towarzystwo podążając za młodzieńcem. Myśliwi rozstawieni przez Wojskiego oczekują już na niedźwiedzia. W pewnym momencie zwierz pojawia się i szarżuje wprost na Hrabiego i Tadeusza. Obaj uciekają. Hrabia upada, na niego zaś rzuca się niedźwiedź. Celny strzał powala rozjuszone zwierzę. Wojski gra na rogu hejnał myśliwski obwieszczając zakończenie polowania. Przy zabitym niedźwiedziu wybucha kłótnia pomiędzy Asesorem i Rejentem. Spierają się o to, który z nich ranił zwierzę śmiertelnie. Godzi ich Gerwazy, który rozcina łeb zwierzęcia, wyjmuje z niego kulę i opowiada, że ksiądz Robak widząc niebezpieczeństwo zagrażające życiu Hrabiego i Tadeusza, który szedł Hrabiemu na pomoc, wyrwał klucznikowi z ręki flintę i zabił bestię. Dodaje też, że znał tylko jednego strzelca który potrafił tak strzelać: Jacka Soplicę. Później następuje myśliwska biesiada. Wojski opowiada historię o Domeyce i Doweyce. W czasie powrotu do domu na polu myśliwi spostrzegają zająca. Asesor i Rejent spuszczają swe psy, jednak zając znika w lesie. Wojski kończy swe opowiadanie o Domeyce i Doweyce, którzy strzelali się "przez skórę niedźwiedzia". Księga V. Kłótnia Telimena stroi Zosię i postanawia ją przedstawić towarzystwu. Tadeusz wita się z dziewczyną i rozpoznaje w niej tajemniczą postać z ogrodu. Telimena zauważa, że Zosia wywarła na młodzieńcu duże wrażenie. Tadeusz ucieka do świątyni dumania. Spotyka tam Telimenę, która siada przez nieuwagę na mrowisku. W czasie wspólnego powrotu niewiasta dostrzega jakiegoś człowieka, który ich bacznie obserwuje i domyśla się w owym człowieku osoby księdza Robaka. W zamku odbywa się wieczerza, jednak wśród biesiadników panuje ogólne przygnębienie. Tadeusz dostrzega braki w urodzie Telimeny, podsłuchuje też rozmowę Hrabiego z Zosią. Wojski pragnie ożywić towarzystwo opowiadaniem o polowaniu. Wybieg skutkuje wywołując między innymi ponownie kłótnię między Asesorem i Rejentem, tym razem dotyczącą ich strzelb - Sanguszówki i Sagalasówki. Hrabia kieruje do Sędziego aluzję dotyczącą zamku. Podkomorzy zabiera głos pragnąc zażegnać odradzający się spór. Nagle na salę wchodzi Gerwazy i zaczyna nakręcać stare zegary. Zarzuca Hrabiemu, że ten ucztuje wspólnie z Soplicami. Dochodzi do bójki pomiędzy nim a stronnikami Sopliców. Hrabia wycofuje się z sali, a za nim podąża Gerwazy, jednak po chwili klucznik pojawia się na chórze i zaczyna rzucać w gości piszczałkami organów. Wywołuje to panikę wśród zebranych, którzy uciekają z zamku. Gerwazy w rozmowie z Hrabią rzuca propozycję, aby dokonać zajazdu na Soplicowo. Później Hrabia odchodzi, natomiast klucznik zasypia i śni o zajeździe. Księga VI. Zaścianek Następnego ranka Sędzia daje Protazemu pozew, który woźny ma zanieść do zamku i wręczyć Hrabiemu i Gerwazemu. Protazy skrada się z pismem do zamku. W tym czasie do Sędziego przybywa ksiądz Robak. Mówi, że Telimena uwodzi Tadeusza, a od Sędziego dowiaduje się o kłótni i pojedynku, który ma się odbyć pomiędzy Podkomorzym i Hrabią. Namawia Sędziego do zgody tłumacząc, że spór może się odbić ujemnie na przygotowywanym powstaniu litewskim. Przemawia do patriotycznych uczuć Sędziego. Ten obiecuje wreszcie pogodzić się z Hrabią, ale pod warunkiem, że to Hrabia poprosi o zgodę. Tymczasem Protazy wchodzi do zamku, ale nikogo tam nie zastaje. Okazuje się, że wszyscy udali się do Dobrzyna, gdzie przybywa w tym samym czasie posłaniec wzywający Dobrzyńskich do chwycenia za broń. Maciek nad Maćkami zwany też Kurkiem na kościele, głowa rodu, ma podjąć decyzję o rozpoczęciu powstania. Przed domem Maćka zbiera się szlachta pochodząca z okolicznych zaścianków. Księga VII. Rada Bartek Prusak chwali Napoleona i Francuzów. Opowiada też, jak walczył z Niemcami. Maciek wypytuje przybyłych o szczegóły dotyczące liczebności i miejsca, w którym znajdują się wojska francuskie. Bartek Prusak radzi zaczekać na księdza Robaka. Maciej zwany Kropicielem chce bezzwłocznie przystąpić do walki. Szlachta dzieli się na dwa obozy, między którymi wywiązuje się kłótnia. Buchman, komisarz z Klecka, pyta o cel powstania. W tym momencie przybywa Gerwazy, który zręcznie manipulując słowami księdza Robaka dotyczącymi powstania, kieruje nienawiść szlachty przeciwko Soplicom. Bartek podejrzewa Gerwazego o podstęp i staje w obronie Sędziego. Po jego stronie opowiada się również Jankiel twierdząc, że u Sopliców w wiosce stoi rosyjskie wojsko, natomiast o Francuzach nic jeszcze nie słychać. Proponuje następnie aby wszyscy się rozeszli, zapraszając zarazem obecnych na przyjęcie wydawane z okazji narodzin syna. Gerwazy jednak wyrzuca Jankiela i podburza szlachtę przeciwko Sędziemu. Maciek nad Maćkami widząc podstęp Gerwazego i posłuch, jaki wywołały słowa klucznika, wypędza wszystkich ze swego domu oburzony ich głupotą i zaślepieniem. Nadjeżdża Hrabia. Gerwazy prowadzi szlachtę do karczmy, gdzie następuje pijatyka. Jankiel, Bartek Prusak i kilku ich stronników odłącza się od rozhałasowanego towarzystwa i wymyka się chyłkiem z karczmy. Hrabia zaś wraz z Gerwazym przygotowują szlachtę do zajazdu. Księga VIII. Zajazd W Soplicowie goście wychodzą po kolacji na dziedziniec i przysłuchują się koncertowi ptaków i żab. Wojski opowiada legendy związane z gwiazdami i ich konstelacjami. Opowiada też o komecie, która jest zwiastunem wojen, kłótni i nieszczęść. Opowieścią tą nawiązuje do minionych wydarzeń w zamku i kłótni z Hrabią. Po tym opowiada historię o Rejtanie i księciu Denassów - zagorzałych myśliwych. W nocy Tadeusz podpatruje przez dziurkę od klucza rozmowę księdza Robaka z Sędzią. Bernardyn wyznaje, że jest ojcem Tadeusza i oświadcza, że musi jechać do Dobrzyna, aby powstrzymać wybuch powstania, gdyż Francuzi są jeszcze zbyt daleko. Po jego odejściu do pokoju Sędziego wchodzi Tadeusz i mówi, że wyzwał na pojedynek Hrabiego. Wyznaje też że kocha się w Zosi, ale z powodu popełnionych przez siebie błędów będzie musiał opuścić Soplicowo. Wracając do swego pokoju spotyka Telimenę, która czyni mu wyrzuty, że chce ją porzucić. Niewiasta pragnie pojechać razem z nim, jednak Tadeusz pozostawia ją i biegnie nad staw. Obawia się on, że Zosia zostanie żoną Hrabiego i postanawia się utopić. Nad staw przybywa Hrabia, który podsłuchał rozmowę Tadeusza z Telimeną. Słudzy Hrabiego chwytają młodzieńca i prowadzą go do Soplicowa. Z dworku wyprowadzają zaś Sędziego. Bójka wisi w powietrzu. Asesor grozi że wezwie na pomoc wojska rosyjskie. W ślad za Hrabią przybywają Dobrzyńscy. Gerwazy domaga się, aby Sędzia zrezygnował ze swych oszczeń do zamku. Protazy protestuje przeciwko gwałtowi i podstępnie ucieka. Szlachta plądruje dwór i urządza sobie ucztę zakończoną pijatyką, po której wszyscy zasypiają. Księga IX. Bitwa Do Soplicowa przybywa batalion Moskali dowodzonych przez majora Płuta i kapitana Rykowa. Wojsko wiąże powrozami śpiącą szlachtę. Rykow - na prośbę Sędziego i Telimeny - proponuje Płutowi zwolnienie więźniów dla uniknięcia przykrych konsekwencji. Major nie chce na to przystać, ale poufnie proponuje Sędziemu uwolnienie szlachty pod warunkiem, że Sędzia wypłaci mu okup wynoszący tysiąc rubli od głowy. Na widok Dobrzyńskich uwięzionych przez Rosjan w szlachcie sprzyjającej Sędziemu topnieje żądza zemsty. W pewnym momencie pojawia się ksiądz Robak wraz z Maćkiem, Mickiewiczem i Zanem, przebranymi za chłopów. Prowadzą ze sobą wiele owiec, wołów i kóz oraz wozy pełne różnych wiktuałów. Bernardyn zaprasza Rosjan na ucztę. Żołnierze upijają się. W domu natomiast wybucha kłótnia pomiędzy oficerami rosyjskimi a Tadeuszem. Tadeusz strzela do majora co staje się sygnałem do rozpoczęcia bitwy. Soplicowie uwalniają Dobrzyńskich i rozdają im broń ukrytą na wozach. Szlachta powoli wypiera Moskali z podwórza. Robak proponuje Rykowowi, aby się poddał. Ten jednak rzuca swych żołnierzy do walki. W czasie jej trwania ksiądz Robak, który zasłonił własnym ciałem Hrabiego, zostaje ranny. Na moment walka zostaje przerwana, gdyż Płut wyzywa Tadeusza na pojedynek, ale nie staje sam, lecz w zastępstwie wysyła Rykowa. W odpowiedzi na to do walki staje Hrabia. Pojedynek zostaje przerwany zdradzieckim strzałem wymierzonym w Tadeusza. Bój rozpoczyna się ponownie. Ksiądz Robak ratuje życie Gerwazemu. Rykow widząc swą porażkę przerywa walkę i proponuje rozejm oraz obronę dla szlachty polskiej na wypadek, gdyby Płut poskarżył się carowi. Obie strony wspólnie zajmują się rannymi i odnajdują majora, który schował się ze strachu w pokrzywy. Księga X. Emigracja. Jacek Następnego dnia do rannego bernardyna przybywają: Podkomorzy, Sędzia, Gerwazy i kapitan Rykow. Wspólnie omawiają warunki polubownego załatwienia sprawy zajazdu na Sopliców i walki z Moskalami. Sędzia daje Rykowowi sakiewkę dukatów. Rykow dopytuje się o Płuta. Gerwazy stwierdza, że major na pewno będzie milczał. Później okazuje się, że zginął on z ręki Gerwazego. Rykow opuszcza izbę, natomiast ksiądz Robak nakazuje wezwać szlachtę. Mówi do zebranych, że Maciej Chrzciciel, Tadeusz, Konewka i Brzytewka - bohaterowie bitwy z Rosjanami - opuszczą Soplicowo i uciekną za Niemen. Pozostali obciążą całą winą nieobecnych i w ten sposób sprawa będzie rozwiązana. Szlachta szykuje się do odjazdu. Tadeusz żegna się z Zosią prosząc ją o pamięć i modlitwę. Niespodziewanie zjawia się Hrabia wraz z Telimeną. Pragnąc zostać bohaterem również decyduje się na wyjazd. Telimena ofiarowuje mu na pamiątkę swą kokardę. Przy pożegnaniu ksiądz Robak wyznaje Tadeuszowi, że jest jego ojcem. Po wyjeździe szlachty bernardyn prosi o księdza z Wiatykiem. W izbie pozostają oprócz rannego jedynie Sędzia i Gerwazy. Kwestarz wyznaje, że to on jest Jackiem Soplicą i opowiada swe dzieje: miłość do córki Stolnika - Ewy, zabójstwo Stolnika, swoje późniejsze pijaństwo, mające pozwolić mu zapomnieć o ukochanej, nieszczęśliwe małżeństwo i poświęcenie życia w walce o niepodległość Polski. Okazało się, że w dniu, gdy zabił Stolnika, nie był w zmowie z Moskalami ale będąc w pobliżu nie mógł darować Stolnikowi krzywd, jakich od niego doznał. Gerwazy oznajmia, że Stolnik przed śmiercią przebaczył swemu zabójcy. W pewnym momencie przybywa Jankiel z listem do Jacka Soplicy. W piśmie znajduje się wiadomość, że rozpoczęła się właśnie wojna Napoleona z Rosją. W chwilę po odczytaniu listu Jacek umiera, a tuż potem przybywa ksiądz z Najświętszym Sakramentem. Księga XI. Rok 1812 Wiosną tego roku Napoleon wkracza ze swymi wojskami na Litwę. Do Soplicowa przybywają generałowie: Dąbrowski Kniaziewicz, Małachowski, Giedrojć i Grabowski, wiodący ze sobą polskie wojska. Na cześć wodzów Wojski przygotowuje wspaniały, wystawny "obiad polski". W dzień Najświętszej Panny Kwietnej ksiądz odprawia mszę świętą, w której uczestniczą generałowie, żołnierze oraz okoliczna ludność. Podkomorzy wygłasza mowę, w której powiadamia, że Napoleon wyzwala właśnie Litwę. Później dokonuje rehabilitacji Jacka Soplicy, opowiadając o jego bohaterskich czynach, którymi ten nawrócony grzesznik zmazał swoje winy. Oznajmia też, że za dzieła, których dokonał, zmarły Jacek został udekorowany przez Napoleona Legią Honorową. Następnie Podkomorzy wiesza order na grobie bernardyna. W Soplicowie dochodzi do pojednania między Gerwazym a Protazym. Tadeusz, który również przybył z polskim wojskiem, ma się ożenić z Zosią. Fakt ten będzie zakończeniem zatargu Horeszków z Soplicami. Po drodze do domu, w polu, Wojski spostrzega zająca. Kusy i Sokół zrywają się do pogoni i oba równocześnie chwytają ofiarę. Na tym kończy się spór Asesora z Rejentem. Goście gromadzą się w wielkiej sali zamku. Nadchodzi Sędzia, a za nim pierwsza para narzeczonych - Tadeusz z Zosią. Wśród gości Tadeusz rozpoznaje Hrabiego, który ma już stopień pułkownika. Wchodzi druga para narzeczonych - Asesor i Tekla Hreczeszanka. Goście oczekują jeszcze na trzecią parę. Księga XII. Kochajmy się! Rozpoczyna się uczta. Wojski objaśnia gościom malowane na wspaniałym serwisie sceny z życia szlacheckiego i wspomina czasy świetności Rzeczypospolitej szlacheckiej. Na znak Wojskiego lokaje wnoszą potrawy. Wchodzi Maciek nad Maćkami, zasiada przy stole i zaczyna rozmawiać z generałami Dąbrowskim i Kniaziewiczem. Wspominają minione lata. Jeden z generałów wspomina o Dobrzyńskich, którzy służą w jego oddziale. W sali pojawia się Gerwazy, wita się z generałami i demonstruje im swój wielki rapier, zwany Scyzorykiem. Zebrani kolejno próbują wykonać rapierem różne cięcia, jednak tylko generał Kniaziewicz potrafi posługiwać się swobodnie ciężkim orężem. Zachwycony tym Gerwazy ofiarowuje mu Scyzoryk. Maciek nie bierze udziału w zabawie. Wyraża natomiast swoją dezaprobatę dla wojska polskiego, które zorganizowane jest na sposób francuski. Stwierdza, że Polsce "polskiego trzeba bohatera". Krytykuje Napoleona za to, że wybrał się on na wojnę "bez Boga", a jego żołnierze napastują kobiety i rabują kościoły. Wypowiedź Maćka nie podoba się Podkomorzemu i młodzieży. Nagle do sali wchodzi trzecia para narzeczonych - Rejent (ubrany we francuski frak) i Telimena. Maciek, widząc swego przyjaciela w takim stroju, wstaje od stołu i bez pożegnania wychodzi. Hrabia oburza się na Telimenę za to, że nie dotrzymała swej obietnicy. Oszukany pułkownik kieruje swe uczucia ku podkomorzance. Tadeusz pyta Zosię, czy wyrazi zgodę na uwłaszczenie chłopów. Dziewczyna zgadza się bez oporów, zgadza się również, aby pozostać na roli i osobiście zajmować się gospodarstwem. Gerwazy ofiarowuje Zosi i Tadeuszowi skarb ukryty dotychczas w zamku oraz swe własne oszczędności. Rozpoczyna się zabawa. Przybywają muzykanci. Jankiel na prośbę Zosi daje wspaniały koncert, w którym słuchacze odnajdują obraz historii ostatnich lat: uchwalenie Konstytucji 3 maja, Targowicę, rzeź Pragi, utworzenie legionów polskich we Włoszech i przybycie Dąbrowskiego na Litwę. Scenę kończy polonez, w którym biorą udział wszyscy zebrani.
Tadeusz po długiej nieobecności przybywa do rodzinnego domu. Kieruje się do swego dawnego pokoju, ale ze zdziwieniem stwierdza, że komnata ta jest przez kogoś zamieszkiwana. Przez okno panicz dostrzega młodą dziewczynę, która podlewa w ogródku kwiaty. Po chwili panienka wchodzi do pokoju, ale zobaczywszy Tadeusza ucieka.
Czym jest „Pan Tadeusz”?Pełny tytuł lektury jest znacznie dłuższy i brzmi „Pan Tadeusz, czyli ostatni zajazd na Litwie. Historia szlachecka z roku 1811 i 1812 we dwunastu księgach wierszem”. Taki tytuł pozwala dowiedzieć się kilku ważnych rzeczy. Po pierwsze wiemy, że mamy do czynienia ze sporem, czyli „zajazdem” dwóch skłóconych rodów: Horeszków i Sopliców. Jesteśmy na początku XIX wieku i możemy przyjrzeć się zwyczajom szlachty z tego okresu. Takie daty to również analogia do działań Napoleona Bonapartego i nastrojów niepodległościowych.„Pan Tadeusz” jako epopejaEpopeja to długi wierszowany utwór. By móc zaklasyfikować w ten sposób jakiś tekst, musi on wykazywać pewne cechy. Jakie?długi utwór wierszowanyprzedstawia ważny moment w życiu społeczeństwa (czasy napoleońskie)podniosły styl tekstuposiada inwokację („Litwo, Ojczyzno moja…”)dominuje narrator obiektywnyszczegółowe opisy wydarzeń czy przedmiotów„Pan Tadeusz” jest uznawany za epopeję narodową, ponieważ książka dotyczy spraw narodu i w momencie jej wydania odegrała bardzo istotną rolę w kształtowaniu się tożsamości utworuW utworze poznajemy zróżnicowaną majątkowo szlachtę. Pojawia się magnateria, szlachta średniozamożna, zaściankowa oraz pozbawiona majątków. W książce widzimy wyraźny podział na rody, z których pochodzą bohaterowie. Warto, byś znał chociaż tych najważniejszych i najczęściej występujących:Ród Sopliców: Sędzia (właściciel Soplicowa), Jacek Soplica, (ksiądz Robak, brat Sędziego), Tadeusz Soplica (syn Jacka), Hreczecha (daleki krewny, przyjaciel domu), Telimena (krewna, opiekunka Zosi).Ród Horeszków: Zosia (córka nieżyjącej już Ewy, córki właściciela zamku Horeszków), Ewa (dawna ukochana Jacka), Gerwazy (klucznik zamku), Hrabia (daleki krewny, ostatni z rodu Horeszków).Najważniejsze informacjeTrudno przebrnąć przez XII ksiąg, więc wybraliśmy dla Ciebie tylko najważniejsze informacje z nich. Dzięki temu poznasz zarys książki i wtedy będzie Ci łatwiej przyswoić nasze podpowiedzi i informacje dotyczące życia szlachty. O jej kulturę możesz być zapytany na maturze, więc warto wiedzieć na ten temat co nieco. 😊Księga I – Tadeusz wraca do Soplicowa po latach nauki w Wilnie. W swoim dawnym pokoju widzi młodą dziewczynę. Wydaje mu się, że to II – Trwa polowanie. Hrabia spóźnił się na wydarzenie, spotkał już tylko Gerwazego. Klucznik opowiada dawną historię rodu Horeszków: Stolnik nie zgodził się na ślub córki Ewy z Jackiem, więc młody w przypływie gniewu i korzystając z okazji zastrzelił niedoszłego III – Hrabia jest zachwycony Zosią. Mieszkańcy wybierają się na grzyby. Telimena wręcza Tadeuszowi kluczyk do swojego IV – Polowanie na niedźwiedzia. Ksiądz Robak przebywa w karczmie i prowadzi agitację polityczną szlachty. Potem udaje się na polowanie, gdzie zabija niedźwiedzia chcącego rozszarpać Tadeusza i Hrabiego. Polowanie kończy się posiłkiem – V – Uczta Sopliców w zamku. Gerwazy i Hrabia przerywają ją i rozpoczynają kłótnię, która kończy się VI – Narada przed powstaniem przygotowywanym przez księdza VII – Szlachta nie może dojść do porozumienia. Gerwazy zachęca ją do zajazdu na VIII – Tadeusz, nieszczęśliwy w miłości chciał popełnić samobójstwo. Został aresztowany przez szlachtę, podobnie jak cała reszta rodu Sopliców. Przez resztę dnia szlachta świętowała i piła na IX – Moskale dowiedzieli się o zajeździe, aresztowali szlachtę i zajęli Sopliców. Jeden z nich zaczął zalecać się do Telimeny. Został spoliczkowany przez Tadeusza. Wybuchła bitwa, którą wygrali Polacy. Ksiądz Robak uratował Hrabiego, zasłaniając go swoim ciałem. Sam został X – Hrabia i Tadeusz muszą opuścić Litwę. Ranny ksiądz Robak spowiada się i opowiada historię swojego życia. Dostaje przebaczenie Gerwazego i dowiaduje się o przebaczeniu XI – Rok 1812. Na Litwie pojawiły się wojska Napoleona. Tadeusz zaręcza się z Zosią, Telimena z Rejentem i Asesor (gość Sopliców) z Teklą XII – Tadeusz i Zosia objęli w posiadanie zamek i dali swoim poddanym wolność. Odbyła się wyjątkowa uczta, zaprezentowano serwis, a Jankiel grał wspaniały – Mickiewicz przedstawił okoliczności powstania utworu i opowiedział o trudnej sytuacji polskiej emigracji. Wyraził nadzieję, że dzięki tej księdze nieszczęśliwi Polacy na chwilę przeniosą się myślami do ukochanej kultura szlacheckaKsiążka Adama Mickiewicza ukazuje nam świat szlachty, który powoli przestaje istnieć. Już w tytule autor zaznaczył, że mamy do czynienia z „ostatnim zajazdem”. Co „Pan Tadeusz” opowiada nam o szlachcie, jej zwyczajach i ich odchodzeniu w niepamięć? Dzięki obszernym opisom dobrze poznajemy wygląd pomieszczeń i dworków, gospodarstwa, szlachecką obyczajowość, typ rozrywek, obowiązków i ostatniego na Litwie woźnego jest ostatnim klucznikiem księdze XII widzimy ostatnią staropolską się ostatni zajazd na świata„Pan Tadeusz” idealizuje świat. Widzimy jego upiększony obraz. To zabieg przeprowadzony na kilku płaszczyznach:Patriotyzm – szlachta szczególnie kocha utraconą Polskę. W Soplicowie panuje kult narodowych pamiątek – na ścianach wiszą portrety bohaterów narodowych, zegar wygrywał „Mazurka Dąbrowskiego”.Obowiązki – bohaterowie sumiennie traktują swoje obowiązki, Zosia szczególnie troszczy się o ptactwo, a wszyscy przestrzegają tradycji i dostosowują się do etykiety podczas posiłków, spacerów czy polowań. To świat pełen i jego okolice przypominają Arkadię. To świat hermetycznie zamknięty, bezpieczny i uporządkowany. Wszystko toczy się w ten sam sposób od wieków. Początek i koniec epopei ma charakter baśniowy (przybycie Tadeusza do domu oraz ślub Tadeusza i Zosi). Ojczyzna jest tu idealizacji widzimy, że Polska jest rajem utraconym. Pokazując przede wszystkim to, co drogie, pięknie i dobre Mickiewicz sprawił, że Polacy z jeszcze większą tęsknotą myślą o swojej ojczyźnie. Epopeja miała za zadanie rozbudzić uczucia do Polski i zbudować tożsamość tych, którzy powoli przestali już czuć się Polakami.
Wojski wymyśla podstęp i wraz z grupą innych szlachciców wywraca starą serownię na oddział rosyjski i tym samym kończy bitwę. Rykow oddaje szablę Podkomorzego i uznaje porażkę. Płut leży ukryty w pokrzywach.

Zmarł ks. prałat Tadeusz Kisiński. Śp. ks. prałat Tadeusz Kisiński święcenia prezbiteratu otrzymał we wrocławskiej katedrze pw. św. Jana Chrzciciela w 1955 roku. Pierwsze lata kapłaństwa przepracował w parafii pw. Świętych Piotra i Pawła w Legnicy. Wrócił do tego miasta w 1968 r. jako wikariusz w parafii pw. Świętej Trójcy z zadaniem stworzenia ośrodka duszpasterskiego w kościele filialnym pw. św. Jacka. Po 4 latach oficjalnie powstała tam osobna parafia. Urząd proboszcza zdał w połowie 1997 roku. Został w parafii pw. św. Jacka jako rezydent. Przez wszystkie lata swojego proboszczowania u św. Jacka wspierał funkcjonowanie środowiska kolejarskiego, a później NSZZ "Solidarność". Przed czterema laty został odznaczony medalem "Pro Memoria" za wybitne zasługi w utrwalaniu pamięci o ludziach i ich czynach w walce o niepodległość Polski podczas II wojny światowej i po jej zakończeniu. Kapłan znany był z zamiłowania do twórczości Adama Mickiewicza, czego świadkami byli liczni legniczanie, którym ksiądz cytował jego dzieła z pamięci. Gdy oficjalnie ogłoszono informację o wydarzeniu o znamionach cudu eucharystycznego w kościele pw. św. Jacka, śp. ks. Tadeusz Kisiński mówił "Gościowi Legnickiemu", że to ważny znak zwłaszcza dla kapłanów: Jeśli nie slyszysz radia spróbuj inny strumień lub zewnętrzny player 8 października 2017 r. (niedziela) – godz. - eksporta do kościoła pw. św. Jacka w Legnicy i Msza św. koncelebrowana pod przewodnictwem biskupa Marka Mendyka. Czuwanie modlitewne przy zmarłym do godz. 9 października 2017 r. (poniedziałek) - od do – oficjalne przemówienia i pożegnania, godz. - Msza św. pogrzebowa pod przewodnictwem biskupa legnickiego Zbigniewa Kiernikowskiego. Po Mszy św. przejazd na cmentarz komunalny w Legnicy (przy ul. Wrocławskiej) i dalszy ciąg uroczystości pogrzebowych. « ‹ 1 › » oceń artykuł

xZSjvcN.
  • 5eg5j26hsv.pages.dev/218
  • 5eg5j26hsv.pages.dev/69
  • 5eg5j26hsv.pages.dev/250
  • 5eg5j26hsv.pages.dev/16
  • 5eg5j26hsv.pages.dev/110
  • 5eg5j26hsv.pages.dev/53
  • 5eg5j26hsv.pages.dev/292
  • 5eg5j26hsv.pages.dev/36
  • 5eg5j26hsv.pages.dev/32
  • ksiądz z pana tadeusza