Pomocy! Przeczytaj z pierwszej kolumny ,co wydarzyło się przy pustym grobie Jezusa. Następnie przeczytaj z dr… Natychmiastowa odpowiedź na Twoje pytanie.
Archeolodzy i konserwatorzy ponownie zbadali jedno z najważniejszych miejsc dla całego chrześcijaństwa. Odkrycie przerosło ich oczekiwania Bazylika Grobu Świętego jest miejscem domniemanego pochówku Jezusa z Nazaretu. Znajduje się w starej części Jerozolimy, niedaleko Golgoty. Pod koniec października naukowcom, za pomocą specjalnego radaru udało się dotrzeć do fragmentów skały wapiennej będącej częścią grobu z czasów Jezusa. Odkrycie jest sporym zaskoczeniem. W tym miejscu od IV w n. e. budowano i burzono świątynie przez kolejne ludy - od Rzymian, przez Persów, aż po Arabów. Jak się okazuje, niektóre elementy przetrwały zawirowania historii tego miasta. Archeolodzy z Politechniki Narodowej w Atenach odsłonili główną płytę grobowca znajdującą się w najgłębiej położonym miejscu w świątyni. Ostatni raz dokonano tego w 1555 roku. Po odsłonięciu tej płyty naukowcy ujrzeli następną - z wygrawerowanym krzyżem z czasów wypraw krzyżowych. Kontynuując poszukiwania natknęli się na wapienną półkę, na której prawdopodobnie położono ciało Jezusa. - Jestem absolutnie zdumiony. Kolana mi trochę drżą, ponieważ nie spodziewałem się takiego odkrycia. Nie można tego potwierdzić na 100%, ale jest to dowód na to, że grób nie został przesunięty, co wskazywali badacze i historycy od wieków - powiedział Friedrik Hiebert archeolog współpracujący z National Geographic. Czy to na pewno grób Jezusa z Nazaretu? Ustalono jedynie, że jest to grób z około 30 roku n. e. Nie wiadomo jednak do końca czy tam właśnie pochowano Jezusa. Według Ewangelii został on pochowany poza murami miasta w grobie, który pierwotnie był przeznaczony dla Józefa z Arymatei. Bazylika Grobu Świętego znajduje się w takim właśnie miejscu, co wskazuje na prawdopodobieństwo przypuszczeń. Jak na razie naukowcy nie mają powodów by w to wątpić.
W ten sposób postąpili uczniowie Jana Chrzciciela po jego ścięciu: "Uczniowie Jana, dowiedziawszy się o tym, przyszli, zabrali jego ciało i złożyli je w grobie" (Mk 6,29). Jak wiadomo, najbliżsi uczniowie Jezusa zawiedli w czasie męki. Opuszczony Jezus samotnie przebywa drogę ku krzyżowi i śmierci. Dwunastu Mu nie towarzyszy.
Proszę o pomoc. nie wiem jaki tytul nosi film, w którym znaleziono grob jezusa i swiat zaczyna wtedy wariowac, wybuchaja wojny itp. A na koncu wychodzi rezyser i mowi ze to wszystko fikcja a le tak wygladalby swiat gdzyby to byla prawda. Z gory dziekuje za wskazowki:) kejtnova w odpowiedzi na post: sumerak | Wiem, że była książka pt. "Oścień śmierci, ale o filmie na ten temat niestety nie słyszałam. sylwia_86 w odpowiedzi na post: sumerak | powiem tak jest taki film w którym księdza gra Antonio Banderas i w nim właśnie ludzie znależli grób Jezusa z kościotrupem w środku(i to jest najważniejsze znaleźli trupa kogoś kto niby miał zmartwychwstać) wydaje mi się że o ten film ci chodzi ale za cholerę nie pamiętam tytułu, możesz znaleźć jednak filmy w jakich wystąpił Banderas w jego filmografii czy czymś tam. Zamek w odpowiedzi na post: sumerak | Tytuł filmu to "Godziny ciemności", na podstawie książki, której tytuł na forum już ktoś podał, więc nie będę powtarzał :) andrzejpieciak w odpowiedzi na post: sumerak | Witam tym filmem w którym znaleźiono grób Jezusa i szczątki człowieka, który miał takie same obrażenia jak Jezus jest film pod tytuem " Godziny ciemności". Polecam go naprawde interesujący , oglądałem go w kinie. Szczególnie interesujące jest Andrzej wierszokleta w odpowiedzi na post: sumerak | MOJA droga ten film to:I tu 3 angielskiego "The Body"co można przetłumaczyć na polski bardzo łatwo jako "Ciało"ALE nie bo po co:)Po polsku ten film ma tytuł "Pytanie do Boga" (prawda że logicznie ?:)I znajdziesz go tu : i mam nadzieję że pomogłem :) Elly_lilly w odpowiedzi na post: sumerak | Hehe, pamiętam, że kiedyś proboszcz u mnie w parafi mówił kazanie i nawiązał do tego filmu;)... hm, chyba nawet go streścił...pzdr;] sikwomen w odpowiedzi na post: sumerak | "godziny ciemności"-chyba o ten film chodzi... użytkownik usunięty w odpowiedzi na post: sumerak | WitamProszę o pomoc w odnalezieniu filmu. Widziałam jedynie urywki tego filmu a mimo to spodobał mi się bardzo. Jeśli ktoś kojarzy proszę tytuł. Kojarzyło mi się to z samurajami, pokazane były super sceny batalistyczne, wojsko wyszkolone co do cala. Chodziło tam o wojnę, być morze podzielone królestwo Chińskie czy Japońskie. W każdym bądź razie była piękna dziewczyna, żona- narzeczona jednego z "vicekrólów", potrafiła użyć akupunktury jako metody walki, uwielbiała konie itp...jako przeciwnik tych dobrych kojarzy mi się "premier" który kocha i chce zdobyć podstępem ową piękność. Kojarzą mi mi się malowane przez vicekróla i tą księżniczkę na papirusie litery (chińskie czy tam japońskie) Był też motyw niemowlaka- możliwe że następcy tronu, uratował go jakiś żołnierz, matka malca prawdopodobnie wpada do studni. To tyle co zapamiętałam z widzianych samantalizon w odpowiedzi na post: sumerak | może to był kod biblii ,albo coś w tym to niemiecki film wojcio111 w odpowiedzi na post: sumerak | Przykro mi to mówić ale rzeczywiście coś tu nie gra. Albo ktoś wprowadza nas w błąd albo w internecie tego nie ma. Oczywiście dziś ksiądz na kazaniu i u mnie wspomniał tytuł "GODZINY CIEMNOŚCI", jednak za żadne pieniądze tego filmu nie można dostać. I NIE nie jest to film z Antonio Banderasem "The Body - Pytanie do Boga" !!!Ksiądz na kazaniu wyraźnie powiedział że w filmie są następujące wątki:- wojny- liczne rozwody- księża powracają z misji (bo jest bezcelowa po rzekomym odkryciu prawdy)- chaos na świecie - człowiek człowiekowi wilkiem* na końcu filmu wychodzi reżyser i mówi że tak wyglądał by świat gdyby ów odkrycie okazało się prawdąTakże widząc datę pierwszego postu sądzę że tego filmu NIE MA i ktoś - już bez owijania - wprowadza nas w błąd. Skoro ksiądz na kazaniu mówił ze widział taki film a ja go nie mogę znaleźć i był by tak kontrowersyjny jak opowiadał to już dawno TVP albo inaczej generalnie w TV ukazał by się ten właśnie film o którym zagorzale toczy sie tu dyskusja od około 4-5 niczego nie prowokuję ale chciałbym znać prawdę. KTOŚ tu OSZUKUJE gizmoo w odpowiedzi na post: sumerak |
Co oznacza piąte słowo pragnę? Misją Jezusa na ziemi jest pozostawienie orędzia zbawienia i śmierć na krzyżu Kalwarii dla odkupienia ludzkości, kiedy Jezus mówi «Jestem spragniony»Powiedział to w duchowym sensie w najwyższym pragnieniu, aby ludzkość porzuciła marności życia i zwróciła oczy ku Bogu, aby mogła mieć szczęście.
Wielkanoc to czas wyjątkowo wzmożonej krzątaniny teologów, tłumaczących tajemnicę śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Ale to także okres, gdy do głosu dochodzą ci, dla których najważniejsze chrześcijańskie święto to okazja do bajań i klechd. Czasami tak nieprawdopodobnych, że zaliczyć je można niemal wręcz do literackiego fantasy. I wcale nie jest to zjawisko charakterystyczne tylko dla naszych czasów. Osoba Chrystusa już w chrześcijańskiej starożytności doczekała się tylu interpretacji, że w ich gąszczu gubią się nierzadko nawet najtęższe umysły. O zmartwychwstanie i jego kulisy toczono kłótnie, okładano się klątwami, a nawet dopuszczano się rękoczynów, jak to miało miejsce choćby na pierwszym soborze powszechnym w Nicei w 325 roku, kiedy to - jak podaje legenda - św. Mikołaj nakładł po gębie Ariuszowi za bluźniercze komentarze na temat boskości Jezusa. Ariusz nie był zresztą wówczas najbardziej radykalnym interpretatorem chrystologicznych tajemnic. Dopiero później miał bardziej doszlifować swoją doktrynę, która przeszła do historii Kościoła pod mianem arianizmuCzytaj także: Watykan: Msza Wigilii Paschalnej pod przewodnictwem Benedykta XVI Wśród starożytnych wiernych, członków szybko rozwijających się gmin chrześcijańskich, spotkać można było i takich, dla których Chrystus był aniołem, który dla niepoznaki udawał, że je, śpi i cierpi (aftartodoketyzm), takich, co widzieli w nim jedynie fantom na podobieństwo hologramu (doketyzm) albo oszusta, który umknął spod krzyża, na którym zawisł Szymon z Cyreny (bazylidianizm). Byli i tacy, co głosili, że jego powstanie z martwych było jedynie symboliczną grą na użytek maluczkich (eutychianizm), oraz tacy, wedle których Chrystus nie dokonał osobiście odkupienia, ale przyszedł na świat z misją nauczenia ludzi, jak mają to zrobić sami (pelagianizm). Nim sformułowano pierwsze chrystologiczne dogmaty, wyobraźnia ludzka miała wielkie pole do popisu. Spora rzesza wiernych była przekonana, że Jezus posiadał prawowitą małżonkę, że cuda w Kanie Galilejskiej czynił na własnym ślubie, że kaźń na krzyżu wyglądała zupełnie inaczej, niż podają autorytety, a zaświadczyć to może mityczna grupa 500 świadków, którzy czekają tylko, by dać świadectwo, wreszcie - że Jezus odzyskał siły potrzebne do odsunięcia nagrobnego kamienia, bo spożył cudowne zioła z Getsemani. Grupa pobożnych mężów pokutująca na Pustyni Judzkiej świadczyła nawet, że widziała, jak Chrystus spłynął z nieba na ognistym rydwanie, aby nauczyć ich prawdy o swoim boskim posłannictwie, dzięki czemu mogliby być uznani niemalże za protoplastów dzisiejszych łowcówUFO. Po dwóch tysiącach lat istnienia chrześcijaństwa wszystkie te fantazje trwają w najlepsze. Co więcej, pojawiają się kolejne, będące nie tylko kompilacją poprzednich, ale całkiem oryginalne. W 2003 roku wypłynęły na światło dzienne cudem znalezione dokumenty, wedle których Jezus, uniknąwszy krzyża, wiódł wraz z gromadką potomstwa sielski żywot w Indiach, a nawet został gorliwym czcicielem Wisznu. Ale to jeszcze nic: William Turner, prezbiteriański pastor z Ohio, ogłosił trzy lata temu teorię, że Chrystus sprzed dwóch tysiącleci był kolejną reinkarnacją Amauszumgalany, jednego z sumeryjskich bożyszcz. Jego parafianki wyznały ekipie telewizyjnej, że na głowie duchownego często widzą zarys korony cierniowej, z czego jasno wynika, że kolejną reinkarnacją Syna Bożego jest właśnie on. Pastor nie zdementował tej sukurs człowieczej wyobraźni idzie dziś również popkultura, lubująca się w dziwactwach, także teologicznych. Popkulturowa wersja życia i misji Chrystusa zdaje się skutecznie konkurować z przekazem Ewangelii i doktryną Kościoła. Co więcej, ma ona swoich proroków, którzy sprytnie łącząc komercję z sensacją, opowiadają nam wręcz nową mitologię. Jej świętą księgą jest opublikowane w 1982 roku w Wielkiej Brytanii dzieło "Święty Graal. Święta Krew", sygnowane nazwiskami Michaela Baigenta, Richarda Leigha i Henry'ego Lincolna. Nazwanie ich spryciarzami to mało, to geniusze, którzy serwują nam danie zawierające w sobie wszystkie możliwe herezje i androny, które przez wieki rozpalały ludzkie umysły. Trzy dekady po opublikowaniu "Świętego Graala..." nie ma on sobie równych w dziedzinie tzw. alternatywnej chrystologii. Okazuje się zatem, że prawda o Chrystusie została tak skutecznie zmanipulowana przez chrześcijaństwo, że wymaga gruntownej rekonstrukcji. Nie był on oczywiście żadnym Bogiem, bo sama idea boskiego syna byłaby dla ówczesnych Żydów niedorzeczna. Trudnił się ciesiołką, jego małżonką była Maria Magdalena, kapłanka pradawnych i tajemniczych kultów, która jeśli nawet trudniła się nierządem, czyniła to w niepospolity sposób. Ale też owa niepospolitość czyniła ją osobą zamożną, czego dowodem był bezcenny olejek nardowy, którym - w specjalnym rytuale - namaściła Chrystusa na obdarzonego misją Mesjasza. Cuda czynione przezeń w czasie wędrówek po Palestynie dadzą się łatwo wytłumaczyć kuglarskimi sztuczkami i prestidigitatorstwem. Czytaj także: Włochy: Setki Polaków ze święconkami w polskim kościele w Rzymie Ukrzyżowany na niby (zniósł rzymskie tortury dzięki specjalnie przygotowanemu specyfikowi), Chrystus uciekł z rodziną do Marsylii i tam, żyjąc spokojnie do roku 45, dał początek linii Merowingów (znak rozpoznawczy: złote pszczoły). Z niej zrodziły się wielkie rody Europy, dzięki czemu idea tysiącletniego królestwa stała się faktem. Jego istnienie jest solą w oku Kościoła katolickiego - dowodzą autorzy "Świętego Graala...", dlatego też od wieków trwa bezlitosna walka między siłami Jasności, czyli potomkami Chrystusa, a Mrokiem, uosabianym przez papieża i jego popleczników. Tak w zarysie wygląda historiozoficzno-teologiczny zrąb książki, który w zależności od sytuacji można uzupełniać o komplementarne wątki. Liczni komentatorzy "Świętego Graala..." wielokrotnie zwracali uwagę na jego klasycznie gnostycki charakter: światem rządzi nie tylko spór Dobra i Zła, ale walka o Prawdę, którą dziś znają tylko nieliczni, ale która w przyszłości zmieni duchowe oblicze ludzkości. Klucz do tej prawdy odkryli przed poszukiwaczami autorzy dzieła, a od nas zależy, czy włożymy go w odpowiedni zamek. Można się śmiać ze spiskowej obsesji trzech Anglików, ale przyznać trzeba, że zaserwowali bliźnim niebywały przysmak: poczucie bycia wybranym. Czyż wiedza o tym, że osoba Chrystusa został użyta przez chrześcijan w złej wierze, nie jest powodem intelektualnej ekscytacji? Dla popkultury to kopalnia inspiracji i prowokacji. Kinowe "Ostatnie kuszenie Chrystusa" Martina Scorsese albo powieści "Król Jezus" Roberta Gravesa czy "Ewangelia według Jezusa Chrystusa" José Saramago dowodzą, że losy Zbawiciela można spleść w sposób dowolny i niepoddany żadnym historyczno-teologicznym dogmatom. Oczywiście nie za często i nie wszystko. Wszak prawda o Chrystusie nie jest przeznaczona dla każdego. Od czasu publikacji panów Baigenta, Leigha i Lincolna można już mówić o powstaniu całościowej doktryny zdemistyfikowanego Chrystusa. Oprócz prawdy o jego życiu i misji założycielskiej tysiącletniego królestwa, jej składowymi są historie Graala, Merowingów i templariuszy. Dopiero ich prześledzenie i umieszczenie w odpowiednich miejscach historycznej mozaiki daje pełny obraz dzieła, które zapoczątkował żydowski się do średniowiecza, gdy papież Innocenty III ogłosił krucjatę przeciwko katarom. Walki z nimi trwały blisko pół wieku, a zakończyły się zdobyciem twierdzy Montségur. Nim jej obrońcy zostali wycięci w pień, zaginął legendarny skarb katarów - kielich z czystego złota, ozdobiony kosztownymi kamieniami , wedle opisów z epoki najpiękniejszymi, jakie są tylko w morzu i na ziemi. To z tego kielicha Chrystus miał pić wino podczas Ostatniej Wieczerzy i do niego miała spłynąć krew z jego przebitego boku. Dlaczego Święty Graal jest taki ważny dla legendy tysiącletniego królestwa, że uganiali się za nim przez wieki krzyżowcy, poszukiwacze prawdy, wolnomularze wszelkich opcji, a nawet grupa archeologów Heinricha Himmlera, nazistowskiego wielbiciela podobnych zabaw? Odpowiedź jest jasna - Święty Graal to gwarancja potęgi i chwały, dzięki której ci, którzy posiedli moc Chrystusa, będą władać światem. Graal jest siłą napędową całej historii i dopóki nie dowiemy się, gdzie ukryli go katarzy z Montségur, mowy nie ma o nastaniu Nowej także: Premier na Wielkanoc: Zapomnijmy o słowie "niemożliwe"Niektórzy twierdzą, że Graala tak naprawdę przed oczami ciekawskich ukryli nie katarzy, ale templariusze, średniowieczni mnisi-rycerze, których los przypieczętował w roku 1307 król francuski Filip IV Piękny, paląc w Paryżu na stosie wielkiego mistrza Jakuba de Molaya i jego 54 druhów. Historycy mówią, że rozprawa z zakonem była spowodowana chęcią zawładnięcia jego bajecznymi skarbami, ale dobrze poinformowani wiedzą swoje: Filip chciał odebrać templariuszom Świętego Graala i został władcą, jakiego jeszcze świat nie widział. Ponoć święcie wierzył, że posiadanie relikwii daje nieśmiertelność i bezpośredni, mistyczny kontakt z Bogiem. Musiał być nielicho rozczarowany, gdy w skarbcach zakonnych nie znaleziono wyznawcy tysiącletniego królestwa wiedzą swoje: Filip nie mógł posiąść Graala, bo nie był wybrany. Nie zaliczał się do potomków Chrystusa, którzy we wszystkich tajemnych podaniach noszą imię Merowingów, długowłosych półelfów, których nie zmógł szerzący się gwałtownie Kościół. Istnieje nawet stosowna legenda, że gdy w 1099 roku Godfryd de Bouillon (Merowing co się zowie) zdobył Jerozolimę podczas I krucjaty, odzyskał prawowite dziedzictwo, które zostało nadane Mesjaszowi w epoce Starego Testamentu. Ów Mesjasz musiał znaleźć cielesno-duchowe uzupełnienie w osobie Marii Magdaleny. Na jej przykładzie widać, że katolicka święta, która stała pod krzyżem i pierwsza odkryła zmartwychwstanie Chrystusa, może robić zawrotną karierę także wśród wrogów Kościoła. Modernistyczni teologowie widzą w niej oświeconą przywódczynię pierwotnego Kościoła, z kolei feministki wyzwoloną niewiastę, która nie bacząc na żydowskie obyczajowe tabu, z dumą obnosi swój fach prostytutki. Dla wyznawców tysiącletniego królestwa Maria Magdalena jest westalką odwieczną duchowych sił, przeznaczoną do wypełnienia proroctwa: spłodzenia z Chrystusem tych, których następcy będą władać Nowym Syjonem. Wydaje się, że Merowingowie działają na wyobraźnię współczesnych jeszcze bardziej niż na średniowiecznych heraldyków. Brytyjski historyk sir Laurence Gardner opublikował nawet swego czasu głośną pracę "Krew z krwi Jezusa", w której zamieścił genealogię władców francuskich, angielskich i szkockich wywiedzioną wprost od Chrystusa. To z informacji Gardnera skrzętnie korzystał Dan Brown pisząc "Kod Leonarda da Vinci". W nim również znaleźć można dowody, że Chrystus wcale nie był przeznaczony do śmierci krzyżowej, ale do zupełnie innego zadania. Jak widać, starożytne legendy na temat Chrystusa wydają się jedynie naiwnym bajdurzeniem w porównaniu z tym, czym inteligentni nieraz ludzie obdarzają nas współcześnie. Ostatecznie, któż z nas nie lubi dreszczyku emocji przy odkryciu, że coś wygląda inaczej, niż do tej pory sądziliśmy. Czy wiedza, że rządzą nami uganiający się od tysiącleci za świętym Graalem potomkowie Merowingów, którzy - dodajmy - mają arystokratyczne żydowskie korzenie, nie jest warta uwagi? Bycie wybranym kusi. Siłę tej prawdy zna zapewne Barbara Turlińska, autorka rozprawy "Krew Merowingów. Polscy potomkowie Jezusa". Tylko na pozór tytuł brzmi absurdalnie, to przecież konsekwentne rozwinięcie tezy ze wspomnianej już książki Laurence'a Gardnera. Skoro potomkowie Chrystusa mogli się znaleźć w Anglii i Francji, dlaczego ma ich zabraknąć nad Wisłą? Po szczegółowej historycznej kwerendzie pani Turlińska znalazła dowody, że od Merowingów wywodzili się i wywodzą Wojciech Kossak, Emilia Plater, Józef Piłsudski, Melchior Wańkowicz, Jacek Malczewski, Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, Lech Kaczyński, Beata Tyszkiewicz, Maja Komorowska, Małgorzata Braunek i Grzegorz Turnau. Imponujące, prawda? Gdy pomyśli się, że krakowski bard ma w swoich żyłach krew Chrystusa, spogląda się na rzeczywistość innymi oczyma. "Przyszłość należy do nich" - wieszczą autorzy "Świętego Graala...", prorocy zadziwiająco żywotnego mitu współczesnej ludzkości.
MODLITWA DO PANA JEZUSA. 1.O Najsłodszy Panie Jezu oddaję się Tobie dnia dzisiejszego i na zawsze, i w godzinę -śmierci mojej. 2.Odwołuję się do nieskończonej dobroci Twojej. 3.Rany Twoje najświętsze, niech będą mi spoczynkiem. 4.Krew i woda, która wypłynęła z Najświętszego Serca i niechaj mnie broni na straconym Sądzie Twoim.
Coraz szerzej rozpisują się media izraelskie na temat rewelacji francuskiego archeologa, który miał odkryć urnę grzebalną ze szczątkami „brata Jezusa” – w domniemaniu Jezusa naukowiec André Lemaire ogłosił na łamach amerykańskiego czasopisma „Biblical Archeology Review”, iż odkrył on urnę grzebalną (ossarium), na której znajduje się napis: „Jakub, syn Józefa, brat Jezusa”.Sensację podchwyciły wnet izraelskie gazety. Wypowiada się tu wicedyrektor Wydziału Archeologicznego izraelskiego Departamentu ds. Starożytności archeolog Uri Da’ari, który twierdzi, że bardzo prawdopodobna jest przynależność odkrytych szczątków do Jakuba Apostoła, brata Jezusa Chrystusa. Zwykle bowiem na grobowcach lub ossariach umieszczano imię zmarłego i jego ojca – wystarczyłoby więc podać: Jakub, syn Józefa. Jeżeli dodano jeszcze imię brata zmarłego (co czyniono bardzo rzadko) – w tym wypadku Jezusa, to dlatego, że osoba ta musiała być ważna, nie tylko dla archeologowie izraelscy przypominają jednak, że w ówczesnej Jerozolimie, czyli w drugiej połowie I w. (tuż przed wybuchem powstania żydowskiego przeciw Rzymianom), żyło ponad 40 tys. Żydów, zaś imiona: Jakub (po hebrajsku i aramejsku – Jakow lub Ja’akow), Józef (Josif) i Jezus (Jeszu lub Jeszua) należały do bardzo popularnych. Mogło istnieć około kilkudziesięciu przypadków podobnych zestawień trzech imion w rodzinach ówczesnych Uri Da’ari uważa, że kamienna urna ze szczątkami zmarłego i odczytanym podpisem będzie miała duże znaczenie dla świata chrześcijańskiego, o ile hipoteza, że są w niej szczątki Jakuba, brata Jezusowego, zostanie potwierdzona dodatkowymi dowodami. Jest to także ważne znalezisko dla dziejów starożytnego Izraela, choć nie tak wysokiej rangi – dodał wywiadzie dla radia izraelskiego powiedział on ponadto, że władze izraelskie zezwoliły na czasowe wywiezienie odkrytej urny poza granice kraju. Potem znalezisko wróci do Izraela i zostaną podjęte rozmowy, czy zostanie ono wystawione w którymś z państwowych muzeów archeologicznych czy też pozostanie w rękach autora odkrycia, napis na urnie z prochami zmarłego jest najstarszym dowodem historycznym – poza tekstami Nowego Testamentu – ziemskiego życia Jezusa Chrystusa. Według specjalistów liternictwo aramejskie, zastosowane na ossarium, było używane tylko w latach 10-70 po Chr., a powstanie naczynia oszacowano na rok dodać, że wg katolickiej egzegezy Nowego Testamentu Jezus Chrystus nie miał rodzonego brata, który byłby synem Józefa. Ci, których Pismo Święte nazywa „braćmi Jezusa”, byli w rzeczywistości Jego krewnymi, gdyż słowo „brat” ma w języku aramejskim szersze znaczenie niż po Czytelniku,cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie! Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz prosimy Cię o wsparcie portalu za pośrednictwem serwisu Patronite. Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Józef z Arymatei był tym który zabrał ciało Pana Jezusa od Piłata więc podejrzewam że to w jego grobie pochowano Jezusa, ale w żadnej Ewangelii nie ma dosłownie napisane czyj to był grób, jest tylko że "złożono Go do grobu w którym jeszcze nie złożono nikogo" (np. J 20 38 - 42)
National Geographic opublikował sensacyjne badania dotyczące grobu Jezusa. Mimo zniszczeń sprzed tysiąca lat nadal istnieją oryginalne elementy konstrukcyjne. Bazylika Grobu Bożego w Jerozolimie była przez lata obiektem dewastacji. W 1009 roku została całkowicie zburzona. Naukowcy spierali się, czy obecna budowla stoi w tym samym miejscu. Ta zagadka od lat nurtowała archeologów oraz zwolenników teorii spiskowych. Badania naukowców wspierane przez National Geographic przyniosły nieoczekiwane rezultaty. Badacze twierdzą, że dzięki przeprowadzonym testom chemicznym udało się ustalić, że jest to dokładnie ta lokalizacja, która została wskazana przez ekspedycję cesarza Konstantyna, a nie jak twierdzili niektórzy, wskazana dopiero 700 lat później podczas wypraw krzyżowych. Podczas analizy ustalono, że pozostałości wapiennej jaskini znajdującej się w świątyni to fragmenty grobowca z czasów starożytnych Rzymian. Zaprawa wokół marmurowej płyty miał powstać właśnie w okresie panowania cesarza Konstantyna. Nad nią został zbudowany kościół. National Geographic informuje, że cechą grobowca jest długa półka, czyli łoże pogrzebowe, które zgodnie z tradycją było miejsce ukrzyżowana Jezusa Chrystusa. Tego typu półki są powszechne w grobowcach Żydów z I wieku. Naukowcy nie kryli zaskoczenia, kiedy podczas badań okazało się, że pod marmurem odkryto jeszcze jedną warstwę - płyty oznaczone krzyżem położone bezpośrednio na wapiennej skale. Spekuluje się, że mogą one pochodzić z XI wieku, na chwilę obecną nie ma żadnych dowodów na to, że którykolwiek ze szczątków pochodził z pierwszej rzymskiej świątyni. Źródło: The Independent / National Geographic
Wydaje się, że nie tracąca na aktualności uniwersalna zasada, postawiona przez św. Augustyna, a powtórzona przez konstytucję Dei Verbum (16), zasada, która głosi, że „Nowy Testament jest ukryty w Starym, a Stary w Nowym się wyjaśnia”, może znaleźć swe zastosowanie również w przypadku Janowej narracji o pustym grobie (J 20,1-18), obejmującej epizody pojawienia się przy
Rzeczywisty grób Jezusa może znajdować się nie w Bazylice Grobu Św., ale niedaleko skały w kształcie czaszki, która leży w pobliżu Bramy Damasceńskiej. O tamtejszym grobowcu zrobiło się głośno pod koniec XIX w. Do dziś pozostaje on popularnym celem pielgrzymek protestantów. Wśród katolików to jednak miejsce mało znane. 8 Zobacz galerię Shutterstock Tzw. Grób w Ogrodzie znajdujący się w Jerozolimie niedaleko Bramy Damasceńskiej pretenduje do miana prawdziwego miejsca pochówku Chrystusa. Znajduje się on niedaleko skały przypominającej do złudzenia ludzką głowę, która zdaniem niektórych ma być prawdziwą Golgotą – Miejscem Czaszki. Według wiernych kościołów katolickiego i prawosławnego po Ukrzyżowaniu Jezus spoczął w miejscu, nad którym wznosi się Bazylika Grobu Św. 1/8 W poszukiwaniu Golgoty Shutterstock Według relacji ewangelicznych Chrystus został ukrzyżowany w miejscu zwanym Golgotą, leżącym poza murami Jerozolimy. Następnie jego ciało złożono w pobliskim grobie należącym do rodziny jego zamożnego ucznia, Józefa z Arymatei. Nazwa Golgota pochodzi od aramejskiego słowa oznaczającego czaszkę, stąd przypuszczenie, że właśnie do niej podobne było kształtem wzgórze albo skała będąca sceną Ukrzyżowania (według innej hipotezy nazwa wzięła się od zalegających tam kości skazańców). W tradycji kościołów katolickiego, prawosławnego, etiopskiego oraz kościołów wschodnich z Golgotą utożsamia się skałę w Bazylice Grobu Św. Miała ona zostać zlokalizowana przez św. Helenę – matkę cesarza Konstantyna oraz biskupa Jerozolimy św. Makarego blisko 300 lat po śmierci Jezusa. Euzebiusz z Cezarei – autor "Historii Kościelnej" pisał, że ówcześni chrześcijanie doskonale wiedzieli, gdzie znajduje się Grób Św., mimo że po powstaniu Bar-Kochby (132-35) Rzymianie zasypali go ziemią i wznieśli na nim świątynię Wenus. 2/8 Grób w Ogrodzie Shutterstock Nie wszyscy historycy wierzą, że Bazylika Grobu Św. kryje prawdziwą Golgotę i miejsce pochówku Jezusa. Możliwe, że ludzie cesarzowej Heleny podczas rozbiórki pogańskiej świątyni natrafili przypadkiem na zasypany grób, uznając, że musiał należeć do Chrystusa, skoro zadano sobie tyle trudu, by go ukryć (legenda mówi, że wkrótce w tym samym miejscu znaleziono także Krzyż Św.). Podobnie myślało kilku XIX-wiecznych uczonych uznających za prawdziwą Golgotę skałę znajdującą się w rejonie Bramy Damasceńskiej. Widniejące w niej otwory przypominają do złudzenia oczodoły w czaszce. W jej pobliżu znajdowała się jaskinia zwana przez miejscowych Grotą Jeremiasza, muzułmański cmentarz oraz pochówki żydowskie. W jednym z nich, wykutym w skale, mógł zostać pochowany Chrystus – sugerowali duchowni i działacze protestanccy, jak Fisher Howe czy Henry Baker Tristram. 3/8 Golgota gen. Gordona Shutterstock Teoria, że "oczy w skale" niedaleko Groty Jeremiasza są prawdziwą Golgotą zyskała w ostatnich latach XIX w. licznych zwolenników, wśród których był Charles Gordon (1833-85) – brytyjski generał pilnujący interesów kolonialnych w Azji i Afryce. W 1883 r. odwiedził on Jerozolimę i zafascynował się skałą oraz grobem, które odtąd nierozerwalnie łączy się z jego osobą. Niektóre źródła mówią, że wojskowy był tak poruszony widokiem kamiennej formacji, iż przeżył w jej sąsiedztwie rodzaj mistycznego uniesienia. "Jestem przekonany, że wzgórze w pobliżu Bramy Damasceńskiej to prawdziwa Golgota. Widać stamtąd Świątynię, Górę Oliwną i część miasta. Otaczają je muzułmańskie groby (…) i liczne ogrody. Miejsce śmierci naszego Pana (…) pozostało w zasadzie nietknięte. Dobrze widzieć je w naturalnym stanie. Cieszy, że nie zbudowano tu żadnego wielkiego kościoła" – pisał Gordon, który zyskał sławę po tragicznej śmierci w czasie powstania Mahdiego z Sudanu. 4/8 Popularne miejsce pielgrzymek Shutterstock Od lat 90. XIX w. Grób w Ogrodzie znajduje się pod opieką stowarzyszenia The Garden Tomb Association. Doprowadzony do porządku zabytek, wokół którego posadzono rośliny ozdobne, stał się celem pielgrzymek protestantów oraz anglikanów nie mających w Bazylice Grobu Św. "stałej reprezentacji". Grób w Ogrodzie oficjalnie utrzymywany jest przez wolontariuszy, którym pomaga grupka miejscowych. Pozostaje mało znany wśród prawosławnych i katolików, a Bargil Pixner – włoski benedyktyn i archeolog twierdzi wprost, że choć jest to doskonałe miejsce do medytacji, wszystkie związane z nim teorie to bzdury. 5/8 W czasach krucjat była tam stajnia Shutterstock Ci, którzy wierzą, że Grób w Ogrodzie to miejsce pochówku Jezusa twierdzą, że jego lokalizacja odpowiada wzmiance w Ewangelii św. Jana, iż wzgórze kaźni znajdowało się w otoczeniu ogrodów. Znaleziska archeologiczne wskazują, że okolice "skały z oczami" były wykorzystywane do uprawy roślin. Znajdowała się tam również prasa do winogron. Szczegółowe badania przeprowadzone przez archeologa Gabriela Barkaya z Uniwersytetu Hebrajskiego wykazały, że w czasach wypraw krzyżowych miejsce to zostało zaaranżowane na stajnie, zaś sam grób służył jako magazyn paszy. Pojawiła się również teoria, że łukowate sklepienie tuż obok grobowca może być fragmentem zapomnianego i opuszczonego kościoła, jaki się tu niegdyś wznosił. W rzeczywistości to jednak fragment średniowiecznego budynku gospodarczego – tłumaczył Barkay. 6/8 Miejsce na dwa ciała Shutterstock Stojąc na dziedzińcu Grobu w Ogrodzie zobaczymy prowadzące do środka prostokątne wejście, przed którym znajduje się dość długi niewysoki murek. Zdaniem niektórych służył on jako zabezpieczenie kamienia, jakim zamknięto grobowiec Jezusa. W jego wnętrzu znajdują się dwa pomieszczenia. Pierwsze stanowi rodzaj holu, drugie, odgrodzone kratą, kryje dwa wykute w skale miejsca pochówku. Jedno z nich wygląda na niedokończone, co może wiązać się z ewangeliczną wzmianką, że Chrystus został złożony w "nowym grobie". Archeolodzy sugerują jednak, że obecny wygląd tamtego miejsca to rezultat jego przebudowy przed setkami lat. Pierwotnie w obu pomieszczeniach znajdowały się bowiem kamienne półki, na których układano ciała zmarłych. 7/8 Krytyczne opinie naukowców Shutterstock Archeolodzy są nastawieni sceptycznie do twierdzeń, że Grób w Ogrodzie był miejscem spoczynku Jezusa. Jest on bowiem bardzo wiekowy i powstał ok. VIII-VII w. Różni się stylem od grobowców z czasów Jezusa, które często tworzono z myślą o całych rodzinach. Jeżeli chodzi o murek przed wejściem, zdaniem naukowców jest to pamiątka po krzyżowcach i ich stajni – rodzaj progu zabezpieczającego przed wodą, a nie miejsce na przesuwny kamień. Co ciekawe, Amos Kloner – znany izraelski archeolog wyjaśnia, że wbrew popularnym wyobrażeniom żydowskie groby nie były zapieczętowane "kamiennymi krążkami". Zwrócono również uwagę na fakt, że skała, która zrobiła tak wielkie wrażenie na gen. Gordonie, w czasach Jezusa wyglądała z pewnością zupełnie inaczej niż teraz, a jej obecny kształt to przypadkowy efekt setek lat oddziaływania wiatru i wody. 8/8 Jak wygląda grób w Bazylice? Shutterstock Grób w Ogrodzie konkuruje z "oficjalnym" miejscem pochówku Jezusa w Bazylice Grobu Św. Komora tamtejszego grobowca utraciła swój naturalny wygląd w XVI w., kiedy jej wnętrze wyłożono marmurowymi płytami, by zabezpieczyć je przed pielgrzymami, którzy dosłownie rozdrapywali ściany, zabierając okruchy na pamiątkę (w 2016 r. po raz pierwszy od stuleci zdjęto płyty na czas prac konserwacyjnych). Źródła wskazują, że pierwotnie tamtejszy grób znajdował się w otoczeniu skały, którą ludzie cesarzowej Heleny delikatnie rozkuli. Następnie otoczono go tzw. edykułą – dekoracyjną budowlą, nad którą wzniesiono konsekrowaną w 335 r. świątynię, jaka wielokrotnie padała łupem wandalizmu, pożarów i trzęsień ziemi, podobnie jak edykuła, którą czterokrotnie przebudowywano. Data utworzenia: 30 marca 2018 09:33 Zobacz Więcej
6flrJq. 5eg5j26hsv.pages.dev/3295eg5j26hsv.pages.dev/85eg5j26hsv.pages.dev/3885eg5j26hsv.pages.dev/1535eg5j26hsv.pages.dev/2975eg5j26hsv.pages.dev/345eg5j26hsv.pages.dev/225eg5j26hsv.pages.dev/2335eg5j26hsv.pages.dev/28
co znaleziono w grobie jezusa